Przejmujące obrazy Beaty Ewy Białeckiej, pełne równowagi malarstwo Joanny Bentkowskiej-Hlebowicz oraz wierzby z Podlasia i portrety znanych Polaków w fotografii Krzysztofa Gierałtowskiego. Te trzy wystawy zostały otwarte w piątek, w kieleckim Biurze Wystaw Artystycznych.
Każda z nich znajduje się w innej części BWA i nie ma między nimi elementów wspólnych. Jak wyjaśnia Stanisława Zacharko, dyrektor placówki, to celowy zabieg.
– Przychodzą do nas różni ludzie, każdy ma inny gust, a dzięki temu każdy znajdzie coś dla siebie – mówi.
Na piątkowym wernisażu, w Galerii Górnej, gości przywitały prace Beaty Ewy Białeckiej, absolwentki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Artystka w swoich obrazach często pokazuje kobietę, wszystko, co jej dotyczy zarówno w warstwie społecznej, politycznej, ale też religijnej. Nie boi się podejmować trudnych tematów.
– Myślę, że twórczość Beaty Ewy Białeckiej to taki rodzaj malarstwa, który uwiarygodnia tezę, że malarstwo ma jeszcze dużo do powiedzenia i ciągle, w sposób najbardziej dojmujący, działa na nasze emocje i na nasze przeżycia. Myślę, że nikt z tej wystawy nie wyjdzie nieporuszony – zaznaczyła Stanisława Zacharko.
Tym razem Beata Ewa Białecka dotknęła tematu macierzyństwa i dzieciństwa.
Ukojenie przynosi malarstwo Joanny Bentkowskiej-Hlebowicz, zatytułowane „Gdzie Neptun mówi dobranoc”. Można je obejrzeć w Galerii Małej. Obrazy prezentują porty przemysłowe, ich doskonałą harmonię.
Natomiast Galerię Dolną zajęły prace Krzysztofa Gierałtowskiego – wybitnego fotografa, portrecisty, nazywanego „mistrzem od trudnych portretów”. W Kielcach można podziwiać zdjęcia między innymi pisarzy: Jerzego Kosińskiego, Czesława Miłosza, Tadeusza Konwickiego, malarza Jonasza Sterna, filozofa Leszka Kołakowskiego, reżyserów teatralnych: Krystiana Lupy, Grzegorza Jarzyny, architekta Czesława Bieleckiego, pianisty Krzysztofa Pendereckiego, ale także piosenkarki Anity Lipnickiej, aktorki Magdaleny Cieleckiej, czy wielu polityków.
Krzysztof Gierałtowski mówi, że nie musiał szczególnie namawiać tych osób.
– Przez wiele lat byłem fotografem prasowym, dopóki pan Kwaśniewski mnie nie wylał z prasy w pierwszym dniu stanu wojennego. Potem już się nie zatrudniałem, pracowałem trochę jaklo freelancer, ale głównie wybierałem sobie sam ludzi, odwiedzałem ich i robiłem portrety – wspomina.
Dla młodych adeptów fotografii, którzy chcieliby iść w jego ślady, ma prosty przepis: dużo pracować i kochać ludzi.
Wystawy można oglądać do 4 stycznia.