Przez Park Miejski w Kielcach trudno przejść, bez śladów po ptasich odchodach na głowie lub ubraniu – skarżą się mieszkańcy miasta. Jak mówią spacerowicze, na szczęście obecnie ptaków jest nieco mniej niż latem, ale i tak trzeba uważać, żeby nie przechodzić pod gniazdami.
– Najgorzej jest w okolicach skrzyżowania ulic Ogrodowej i Jana Pawła. Tam jest dużo gniazd i bardzo trzeba uważać. Sam kilka razy w głowę dostałem. Ludzie dokarmiają kaczki i gołębie przylatują nad wodę, żeby też się najeść. Dlatego jest ich tu tak dużo - mówią spacerowicze.
Jak mówi doktor Janusz Wróblewski, założyciel Ośrodka Pomocy Dzikim Zwierzętom Ptasi Azyl w Ostrowie, największy kłopot mieszkańcom Kielc i innych miast sprawiają gołębie. Problem potęguje fakt, że są one dokarmiane.
– W efekcie nadmiernie rozmnożyły się w miastach. Dużo z nich choruje na wirusowe zapalenie mózgu, hodowcy gołębi nazywają tę chorobę kręciołkiem. Co tydzień przywożą mi dwa, trzy cierpiące na tę dolegliwość ptaki. Ale jak gołąb siedzi na ziemi i porusza głową na boki, to jest już chory nieuleczalnie – mówi założyciel Ptasiego Azylu.
Doktor Janusz Wróblewski dodaje, że z kolei gawronom, których w parkach też jest sporo powinniśmy pomagać, bowiem liczba tych ptaków w ostatnich latach wyraźnie spada. Te, które obecnie widzimy w parkach to najprawdopodobniej przybysze z północy, które w Polsce chcą przetrwać zimę. Z kolei nasze rodzime gawrony na czas zimowych mrozów przenoszą się bardziej na zachód i południe Europy.