Na świętokrzyskich nekropoliach jest wiele zabytkowych nagrobków. Przedstawiamy Państwu kilka – wybranych przez dziennikarzy Radia Kielce – z nich wraz z ich ciekawymi historiami.
KIELCE – CMENTARZ STARY
Ciekawych nagrobków na kieleckim Cmentarzu Starym jest bardzo dużo. O dwóch wyjątkowo interesujących opowiada Stanisław Szrek, prezes Stowarzyszenia Ochrony Dziedzictwa Narodowego.
– Na kieleckim Cmentarzu Starym mamy kilkaset bardzo cennych zabytkowych nagrobków. W tym roku konserwacji poddany został jeden z najciekawszych. Mówię o pomniku Wandy Kozłowiczowej, który ma ponad 100 lat. Konserwacja pokazała dużą wartość artystyczną nagrobka. On jest zbudowany z kilku rodzajów kamieni i to kamieni miejscowych, świętokrzyskich – to jest wapień zbity, tak zwany marmur kielecki, piaskowiec czerwony oraz wapień lekki pińczowski. Sama rzeźba to normalnego wzrostu niewiasta. Taka alegoria, pomnik jak się okazuje, został postawiony przez męża dla żony. Ona zmarła w 1907 roku. Pomnik można bardzo łatwo znaleźć, znajduje się między główną bramą cmentarza a domkiem kierownika cmentarza.
Kolejnym przykładem pięknego nagrobka jest pomnik Sienickich, wydawców i właścicieli Gazety Kieleckiej. Rzeźba jest podobna do poprzedniej, bo pomnik też jest figuralny, też przedstawia kobietę naturalnej wielkości. Też udrapowaną w szaty, widać koronki na tych szatach. Ale wielką różnicę robi fakt, że ten pomnik w przeciwieństwie do poprzedniego nie był dawno poddawany konserwacji. Przykładem jest krzyż, gdzie widać mchy i porosty na samej górze. I odspajanie zewnętrznej warstwy wapienia lekkiego pińczowskiego. Ten krzyż będzie wymagał nadbudowy, pewne warstwy techniką konserwatorską trzeba będzie dołożyć – mówi Stanisław Szrek.
OPATÓW
Józef Korytyński (1793-1860) – żołnierz napoleoński, uczestnik powstania listopadowego, komendant w carskim więzieniu, opatowski właściciel ziemski, pochowany na cmentarzu w Opatowie. Już jako bardzo młody człowiek wziął udział w wojnach napoleońskich, a podczas inwazji Napoleona na Rosję w 1812 r., w bitwie pod Trokami, został ciężko ranny. Trafił do niewoli rosyjskiej, a następnie do tworzonego w ramach armii carskiej wojska Królestwa Polskiego. Aby kontynuować służbę wojskową musiał złożyć przysięgę na wierność carowi. Sprawował tę służbę w Korpusie Inwalidów. Mimo młodego wieku był już weteranem, rannym podczas bitew, a tego typu oddział pełnił rolę wewnętrznej żandarmerii wojskowej.
W czasie powstania listopadowego ten napoleoński weteran otrzymał od swego naczelnego dowódcy, Michała Gedeona Radziwiłła, awans na porucznika Pułku Weteranów Czynnych.
Po zakończeniu powstania kontynuował więc służbę w wojsku carskim, m.in. jako komendant strażników w więzieniu, urządzonym w klasztorze i kościele franciszkanów w Chęcinach, głównie dla spiskowców i byłych powstańców. Dokonywał też corocznych spisów wojskowych, również w okręgu opatowskim. W 1838 r. otrzymał od władz carskich nowe szlachectwo i herb Korczyk. Był już wtedy zamożnym właścicielem ziemskim, ponieważ jakiś czas wcześniej zakupił rozległą posiadłość, umiejscowioną po jednej i drugiej stronie drogi, wiodącej z Opatowa do Kielc. Na tym terenie do dziś znajduje się figura z krzyżem i charakterystyczną czaszką ze skrzyżowanymi piszczelami. Napis na postumencie głosi: „Tę Figurę wystawił Porucznik kor. Inwa. Korytyński Józef na Chwałę BOGA przedwiecznego w r. 1848”.
Józef Korytyński został pochowany w grobowcu rodowym na cmentarzu parafialnym w Opatowie. Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Opatowskiej pieniądze zebrane podczas kwesty w 2017 roku przeznaczyło na odnowienie pomnika.
SKALBMIERZ
Cmentarz parafialny w Skalbmierzu ma ponad 300 lat. W zakamarkach nekropolii, która rozciąga się na obszarze ponad 4 hektarów, można odnaleźć wiele ciekawych nagrobków. Niestety większość z nich jest w złym stanie i wymaga pilnego remontu.
Na skalbmierskim cmentarzu kwesty na rzecz ratowania zabytków nie są prowadzone. Parafia zamierza jednak w najbliższym czasie przeprowadzić wśród wiernych zbiórkę na rzecz pierwszych remontów, a pierwszą cmentarną kwestę zorganizować za rok.
Ks. Marian Fatyga, proboszcz parafii, wśród zasłużonych osób, które spoczywają na cmentarzu w Skalbmierzu wymienia ks. Wincentego Gasińskiego. Duchowny urodził się 28 marca 1829 roku w Proszowicach. Na kapłana został wyświęcony w 1953 roku w Sandomierzu. Był wikariuszem w Książu Wielkim, w Sączowej i parafii Irządze. W 1863 roku rozpoczął posługę jako proboszcz parafii w Pińczowie. Tam brał aktywny udział w manifestacjach patriotycznych, współpracując z władzami powstania narodowego i za taką postawę został usunięty z funkcji proboszcza.
Do Skalbmierza, jako administrator parafii przybył w 1867 roku. Zasłużył się jako gorliwy kapłan, wyrozumiały proboszcz i aktywny gospodarz zabiegając nie tylko o dobra duchowe swoich wiernych, ale również te materialne. W nawie głównej kościoła znajduje się epitafium poświęcone jego sobie i ufundowane przez parafian.
Ks. Wincenty Gasiński zmarł w 1889 roku. Został pochowany na cmentarzu w Skalbmierzu. Jego grób, jak i wiele innych nagrobków z tego okresu, wymaga dziś, jak zaznacza ks. Marian Fatyga, pilnego remontu.
Na cmentarzu parafialnym w Skalbmierzu znajdują się również miejsca pochówku żołnierzy różnych narodowości z okresu I wojny światowej oraz żołnierzy polskich i ofiary II wojny światowej. Nekropolia leży na południowo-wschodnim wzgórzu górującym nad miastem.
STARACHOWICE
Od pięciu lat Towarzystwo Przyjaciół Starachowic kwestuje na rzecz odnowy zabytkowych nagrobków i miejsc, w których pochowani są ludzie zasłużeni dla miasta. W minionym roku udało się wyremontować jedno z takich miejsc położonych na cmentarzu przy ulicy Zgodnej. Pochowany jest tu Julian Rossa, legionista i komendant POW, który zmarł w 1957 roku.
Prezes Towarzystwa Przyjaciół Starachowic Adam Brzeziński zaznacza, że sam nagrobek stanowi przykład rzemiosła tego typu z lat pięćdziesiątych XX wieku. Wykonany jest z piaskowca, z tego kamienia są także nieliczne ozdoby. Ma formę prostokątnej ramy z ziemią pośrodku. Pionowa płyta informuje, kim był Julian Rossa. W 1918 roku brał udział w wyzwoleniu Starachowic, dowodził oddziałem Polskiej Organizacji Wojskowej na Wanacji.
Julian Rossa zmarł podczas posiedzenia Rady Zakładowej starachowickiej Fabryki Samochodów Ciężarowych.