Aleksander Doba, zdobywca tytułu „Podróżnika Roku 2015” National Geographic, a także pierwszy człowiek, który samotnie przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki – odwiedził Pałac Biskupów Krakowskich w Kielcach.
Pomimo emerytalnego wieku 72 lat, zaskoczył kielczan niespożytą energią. Rzadko kiedy był w stanie wysiedzieć na miejscu, wędrując po holu pałacu, co jakiś czas nawiązując dialog ze słuchaczami. Sam przyznaje, że wiek emerytalny przeszkadza mu jedynie w zdobywaniu funduszy na kolejne wyprawy.
Żadnej ze swoich wypraw nie traktuje jako aktu szaleństwa, a do każdej szczegółowo przygotowywał się nawet przez kilka lat. Fizycznie, technicznie, ale i mentalnie. Aleksander Doba, zapytany o radę dla przyszłych podróżników stwierdził jednoznacznie, że każdemu odradza samotne przepływanie kajakiem Oceanu Atlantyckiego.
– Nie chcę, żeby ktoś, widząc mnie pomyślał „taki stary to zrobił, więc ja też dam radę”. Jeśli ktoś poważnie myśli o wyprawach, np. kajakarskich, na taką skalę, to najpierw proszę o kontakt ze mną. Zawsze wyjaśniam, że przede wszystkim do tego typu wypraw potrzebne jest zarówno przygotowanie techniczne i doświadczenie kajakarskie, ale i ogromna siła woli i odporna psychika – wyjaśnia.
Jako główną przeszkodę w realizowaniu wypraw natychmiast wskazał swoją żonę. Jak stwierdził, najtrudniejsze w byciu podróżnikiem jest wyjaśnienie swojej pasji najbliższym. Dodał jednak, że ma do małżonki ogromny szacunek za cierpliwość i wyrozumiałość, którym go obdarza.
– Jedną z rzeczy, której nie jestem w stanie wykonać będąc na wyprawie, to być jednocześnie w domu. Dlatego też w trakcie przygotowań do każdej z wypraw żona walczyła o to, aby wybić mi pomysł z głowy. Za każdym razem, gdy natrafiałem na jakąś przeszkodę w realizacji planu, cieszyła się, że może tym razem dam sobie spokój – żartuje.
Prowadzący rozmowę dr Paweł Grzesik nazwał Aleksandra Dobę wybitnym Polakiem. Podróżnik sam jednak stanowczo zaprzecza, jakoby zasługiwał na ten tytuł, określając siebie jako osobę pasjonującą się kajakarstwem. Dodał przy tym, że motorem napędowym od zawsze były dla niego czyny, które inni uznają za niemożliwe do wykonania.
– Wybrałem dalekosiężne rejsy kajakiem, bo kajakarstwo to moja pasja. Bardzo często decyduję się na tę, czy inną wyprawę, ponieważ chcę udowodnić sobie i innym, na co jest stać człowieka, gdy tylko ma wystarczającą siłę woli i chęć do działania.
Przez wielu uważany jest za jednego z największych, współczesnych ambasadorów Polski za granicą. W rozmowie z Radiem Kielce zaznaczył, że pomalowanie nowej wersji jego kajaka OLO na barwy biało-czerwone, było dla niego czymś oczywistym.
– Wcześniej pływałem w pożyczonym kajaku i bardzo żałowałem, że nie mam wpływu na jego wygląd. Gdy do trzeciej wyprawy w końcu kupiłem sobie swój własny, od razu poprosiłem o wymalowanie na nim polskich barw narodowych i powieszenie flagi. Chcę, żeby każdy, kto wita mnie w nowym miejscu widział, że pochodzę z Polski.
Na spotkaniu Aleksander Doba zapowiedział swoją kolejną wyprawę, tym razem samochodem, do Magadanu na wschodzie Rosji. Choć, jak zaznacza, wciąż cieszy się dobrym zdrowiem, po śmierci planuje oddać swoje ciało na potrzeby medycyny. Jak stwierdził, aby lekarze mogli dowiedzieć się, co jest tajemnicą jego niezwykłej kondycji.
Podróżnik obiecał, że gdy tylko znajdzie czas, na pewno ponownie odwiedzi stolicę regionu świętokrzyskiego. Spotkanie było częścią trwającej do końca roku wystawy „Biel, Czerwień, Braterstwo” zorganizowanej przez Muzeum Narodowe w Kielcach na 100-lecie odzyskania niepodległości.