Sezon grzybowy w pełni. Z racji na ładną pogodę, wiele osób ruszyło do świętokrzyskich lasów w poszukiwaniu grzybów. Tych nie ma jednak zbyt wiele, przynajmniej w lasach w okolicach Pińczowa, do których wybraliśmy się z mikrofonem.
Przy drodze z Pińczowa do Wiślicy, w okolicach lasu skrzypiowskiego, napotkaliśmy na kilkadziesiąt samochodów i grzybiarzy z różnych części regionu, ale również ze Śląska i Małopolski, którzy korzystając z ładnej pogody, postanowili wybrać się na grzyby właśnie w okolice Pińczowa. Wśród nich był m.in. Tadeusz Koziński, który razem ze swoim kolegą na Ponidzie przyjechał z Krakowa. Jak mówi, grzybiarzy w weekend nie brakuje, ale brakuje tego najważniejszego, czyli grzybów.
W koszyku naszego rozmówcy znalazło się jedynie kilkanaście podgrzybków i kanie. Tadeusz Koziński podkreślił, że grzybów nie ma, bo w lesie jest póki co sucho. Dodawał, że w poprzednich latach grzybobranie w okolicach Pińczowa, na które przyjeżdża co roku, było zdecydowanie bardziej owocne.
Grzybów nie ma również w lasach w okolicach Michałowa, które od ponad 50 lat przeczesuje Włodzimierz Schab, zapalony grzybiarz. Jak przewiduje, wysypu można spodziewać się jeszcze w kolejnych tygodniach, ale to, jak zaznacza, zależy oczywiście od pogody, a najbardziej od deszczu. Dodaje, że rasowy grzybiarz musi posiadać wiedzę o grzybach i znać miejsca w lesie, gdzie można je spotkać. Sam zna kilka takich rejonów, ale zdradzać swojej tajemnicy nie chce.
Deszczu, a co z tym idzie grzybów, jak dodawali nasi rozmówcy, spodziewać się można w drugiej połowie października.