Do zamkniętych na głucho, nieużywanych od lat pomieszczeń wiodą drzwi, które mimo upływu lat nie skrzypią. Ukryte przed pasażerami wnętrza techniczne kryją potężne urządzenia, odpowiedzialne za cyrkulację powietrza, obieg wody i ogrzewanie. W zakamarkach kryją się windy transportowe, a obok stoją zapomniane automaty do gier.
To nie wszystkie tajemnice kieleckiego dworca PKS. Wieloletni pracownik tej spółki Janusz Wierzbowski mówi bowiem, że do budynku dworca można dotrzeć kilkoma tunelami. Dwa są dostępne dla podróżnych. Trzeci to tunel transportowy, a kolejne dwa techniczne łączą dworzec z budynkiem technicznym. Janusz Wierzbowski przypomina, że na najnowocześniejszym przed laty dworcu autobusowym w Polsce miały być ruchome schody. Nie zostały zamontowane, ale w ścianach znajdują się kable pozwalające na ich instalację.
Janusz Wierzbowski podkreśla natomiast, że w momencie otwarcia dworca, w 1984 roku, cały teren był objęty monitoringiem. W budynku były także tzw. kurtyny powietrzne w drzwiach. W latach świetności dworca, zapotrzebowanie na energię elektryczną było tak duże, że prąd trzeba było przesyłać płaskownikami, bo nawet najgrubsze przewody nie były w stanie wytrzymać ogromnych obciążeń.
Janusz Wierzbowski zwraca uwagę, że dworzec PKS to jednak nie tylko słynne kieleckie UFO. Obok, w budynku technicznym, znajdowała się sterownia ogrzewania, myjnia i niewielka stacja napraw autobusów.
Budowa dworca PKS trwała dekadę, do lipca 1984 roku. Architektura obiektu była i jest na tyle unikalna, że po otwarciu dworzec stał się wizytówką miasta i trafił na pocztówki. Dwie dekady później perełka architektury zaczęła niestety podupadać.