We wrześniu ma się zacząć profilaktyczny odstrzał dzików, żyjących w świętokrzyskich lasach. Jak tłumaczy Bogdan Konopka, Świętokrzyski Wojewódzki Lekarz Weterynarii, dzięki temu uda się zmniejszyć zagrożenie przywleczeniem na nasz teren afrykańskiego pomoru świń, czyli ASF. Przez tę groźną chorobę, od pięciu lat zabijana jest trzoda chlewna na wschodzie kraju.
– Nie można dopuścić do zawleczenia wirusa do środowiska. W momencie, kiedy znajdzie się w naszych lasach, znacznie zwiększa się ryzyko, że trafi też do chlewni. Mogą tam go zawlec pies, czy kot biegający po lesie, gdzie są wydaliny chorych dzików lub nawet padłe zwierzęta. Przynieść na butach mogą go również pracownicy chlewni, którzy wybrali się na przykład na grzyby – tłumaczy Bogdan Konopka.
Według danych Polskiego Związku Łowieckiego, w województwie są prawie trzy dziki na tysiąc hektarów. Natomiast rekomendowane zagęszczenie to jeden dzik na tysiąc hektarów. Obecnie koła łowieckie oraz powiatowi lekarze weterynarii analizują, gdzie dzików jest za dużo i od tej analizy zależy, które powiaty obejmie odstrzał sanitarny. W Polsce afrykański pomór świń od kilku lat jest ogromnym problemem na Podlasiu i Lubelszczyźnie. Występuje również na Mazowszu, Podkarpaciu i Warmii i Mazurach.
Jak mówi Bogdan Konopka, od strefy zagrożenia chorobą do granic województwa świętokrzyskiego jest zaledwie 40 kilometrów, dlatego tak ważna jest profilaktyka.
– W sytuacji, kiedy w danym miejscu stwierdzane jest chore zwierzę, obszar o średnicy trzech kilometrów wokół uznaje się za zapowietrzony. Wszystkie świnie muszą tam zostać zabite. Życzę i sobie i naszym rolnikom, żebyśmy nie musieli przez taką procedurę przechodzić – twierdzi Świętokrzyski Wojewódzki Lekarz Weterynarii.
Jak podkreśla Bogdan Konopka, afrykański pomór świń nie jest chorobą groźną dla ludzi. W efekcie mogą zawlec ją do naszego kraju osoby pochodzące zza naszej wschodniej granicy. Tam bowiem świnie padłe na ASF przerabia się na wędliny.