Zewnętrzna firma może przejąć część linii komunikacji miejskiej w Starachowicach. To efekt protestu kierowców miejscowego MZK. Kolejne rozmowy protestujących z zarządem firmy nie przyniosły porozumienia, a zwolnienia lekarskie przedstawiają następni pracownicy. Obecnie przebywa na nich już 28 z 60 kierowców, a to sprawia, że jest problem z obsadzeniem okrojonego i tak rozkładu jazdy.
Jak informowaliśmy, od środy autobusy kursują zgodnie z sobotnim rozkładem.
Sytuacja sprawiła, że prezydent Starachowic Marek Materek, który uczestniczył w czwartkowych negocjacjach telefonicznie, zaproponował wynajęcie zewnętrznej firmy do obsługi 20 procent kursów MZK. Prezes firmy Marek Staniak informuje, że kolejne rozmowy z pracownikami mają być prowadzone w niedzielę od godz. 18.00.
Kierowcy domagają się podniesienia pensji zasadniczej do 3,5 tysiąca złotych brutto. W zamian są skłonni zrezygnować z kilku dodatków. Propozycja przedstawiona przez Zarząd MZK jest o tysiąc złotych niższa. Czwartkowe rozmowy, w których uczestniczyli przedstawiciele związków zawodowych działających w MZK, prezes spółki Marek Staniak i wiceprezydent Starachowic Jerzy Miśkiewicz, nie przyniosły rozwiązania.
Jak mówi Aneta Kosterna, przewodnicząca NSZZ Solidarność w zakładzie, spotkanie miało charakter informacyjny. Zarząd MZK nie przyjął propozycji pracowników, a kolejne rozstrzygnięcia mają zapaść podczas piątkowego zebrania Rady Nadzorczej MZK.
Prezydent Marek Materek wystosował do mieszkańców list otwarty, w którym wyraża zrozumienie dla postulatów kierowców, ale z drugiej strony ma do nich żal, że stosują szantaż na mieszkańcach.