W Teatrze imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach zaprezentowana została ostatnia premiera tego sezonu artystycznego, sztuka Williama Shakespeare’a „Jak wam się podoba”, w reżyserii Mai Kleczewskiej. Spektakl jest zupełnie innym spojrzeniem na historię napisaną przez angielskiego twórcę.
Maja Kleczewska postanowiła z pomocą bohaterów poruszyć m. in. temat tożsamości płciowej i społecznej, a także odtrącenia. W spektaklu można odnaleźć nawiązania do otaczającej nas rzeczywistości i sposobów, jakimi sobie z tym radzimy.
Publiczność bardzo dobrze przyjęła „Jak wam się podoba”. Przede wszystkim zostało dostrzeżone świeże spojrzenie reżyserki. Jak podkreślali widzowie, jest to zdecydowana odmiana w teatrze.
Ze spektaklu jest również zadowolony dyrektor teatru Michał Kotański, który podkreślał, że nie wszystkiego się spodziewał. – Na pewno wiedziałem, że Maja Kleczewska, to specjalistka od Williama Shakespeare`a i odpowiednio się zabierze za tę sztukę – zaznaczył.
Zaskakującym dla niektórych elementem na scenie byli zapaśnicy z LKS „Znicz” Chęciny, którzy występowali w spektaklu razem z aktorami. Podkreślali, że było to dla nich niesamowite przeżycie. Tym bardziej, że mogli nie tylko uczyć aktorów, ale też czerpać z ich doświadczenia na przykład jak wyrażać emocje.
Maja Kleczewska jest absolwentką Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Jej realizacje teatralne cieszą się uznaniem publiczności. W 2017r. reżyserka otrzymała Srebrnego Lwa za innowacje w teatrze podczas 45. Biennale Teatralnego w Wenecji.
„Jak wam się podoba”, to komedia, która powstała między rokiem 1599 a 1600. Akcja rozgrywa się we Francji na terenie Lasu Ardeńskiego. To właśnie z tej sztuki pochodzi jeden z bardziej znanych cytatów, który brzmi „Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają”.
Kolejny spektakl „Jak Wam się podoba” zostanie zaprezentowany dzisiaj o godzinie 19.00. Natomiast od poniedziałku rozpoczyna się coroczny Plebiscyt o Dziką Różę, w którym publiczność wybierze m. in. najlepszy spektakl tego sezonu.
Integruj się!
Artysta zawsze jest gotowy na przełamywanie stereotypów, przekraczanie granic i przez to – a raczej w wyniku tego, na wywoływanie w odbiorcy pytań i co najważniejsze, emocji. Bo gdy sztuka nie wyzwala w człowieku niczego i pozostawia go beznamiętnym, znaczy to, że coś poszło nie tak, czas został stracony i nikt już nie chce odpowiadać na pytanie – Jak wam się podoba?
W takim razie, jak tworzyć, by wywoływać? To pytanie skierować można do Mai Kleczewskiej, reżyser spektaklu w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach. Tym razem reżyserka zajęła się sztuką William Shakespeare’a „Jak się wam podoba”. Dobrze znana historia została przeniesiona do współczesności w sposób bezkompromisowy. Bohaterowie nie tylko poruszają się w przestrzeniach i obrazach zachowań, mniej lub lepiej nam znanych, ale otrzymali także nowe funkcje społeczne. I tak, Orlando (Bartłomiej Cabaj) jest niepełnosprawny, a na pewno mocno upośledzony, Oliwier (Wojciech Niemczyk) jest ucieleśnieniem ostatnio modnego słowa jakim jest homofob a Książę (Jacek Mąka) to fetyszysta lubiący młodych chłopców. I można zadać pytanie, które nasuwa się automatycznie – ile Shakespeare’a w Shakespeare’ze? Ano, właśnie bardzo sporo. Można powiedzieć że konstrukcja, szkielet historii i postaci, pozostał taki jak w oryginale, ale ich środek został stworzony na nowo. Dramaturg Łukasz Chotkowski zamieszał w głowach, a Maja Kleczewska w duszach. Bez przepraszam czy boli wkładali dłonie w całą sztukę i mieszali w jej wnętrznościach aby widz mógł odczuć złość, frustrację, zdumienie, zadowolenie, radość. Mieszali i formowali, by widz nie pozostał beznamiętny w tym co widzi.
„Jak wam się podoba” to także bardzo dobre aktorstwo. Jeżeli ktoś nie ma zamiaru oglądać tego spektaklu, bo… ma swoje powody, to powinien zmienić zdanie choćby ze względu na aktorów. Moją uwagę, szczególnie przykuł grający rolę Lakmusa Sebastian Perdek. Jego postać to błazen i kontrapunkt do pozostałych bohaterów. On jeden nie jest w żadnym śnie, puentuje i wyśmiewa pozostałych z czego czerpie satysfakcję. Wypowiadane przez niego słowa bawią, ale to śmiech przez łzy, gdyż jego wodą na młyn są dramaty przeżywane przez pozostałych. Świetny warsztat aktorski zaprezentował również Jacek Mąka (Książe), który mimo, iż grał statycznie, przede wszystkim celując cały przekaz w swoje gesty i to w jaki sposób mówił, wywoływał przerażenie i wręcz sprawiał wrażenie iż podąża za nim zło i wyuzdanie. Elementem, który mógł sprawiać aktorowi trudności, była specjalna maska, którą Jacek Mąka miał założoną przez większą część spektaklu. Dopełnieniem całości, a może, dobrym i stabilnym fundamentem do budowania świata „Jak się wam podoba”, była scenografia stworzona przez Wojciecha Puśa. Aktorzy poruszali się po scenie stworzonej z pleksy, zamontowanej w miejscu widowni teatru. Oprócz były ekrany, na których były prezentowane wizualizacje nadawały klimatu nieco futurystycznego i odrealnionego. Atutem były również kostiumy przygotowane przez Konrada parola dobrze wpisujące się w charakter danej postaci.
W spektaklu bohaterowie uciekają do lasu ardeńskiego. W sztuce jest to pomost dla przeszłości i przyszłości. W spektaklu to chyboczący się zwodzony most, który nie gwarantuje przejścia na drugą stronę ale, daje taką możliwość. Ten las w spektaklu to również miejsce przeistoczenia, w którym bohaterowie, aby doznać katharsis muszą walczyć do samego końca. To tam właśnie postaci dowiadują się kim są, przebywają wewnętrzną drogę, której celem jest ich własne ja. Niejednokrotnie spadają, ale wiedzą że muszą iść dalej aby w końcu wyjść z lasu.
Motyw walki do samego końca i oczyszczenia pojawia się również w ostatniej scenie, kiedy to bohaterowie powrócili i teraz będą się weselić, ale najpierw rzeczy istotne. Wtedy na scenie pojawiają się zapaśnicy (zawodnicy LKS „Znicz” Chęciny), którzy zaczynają walki z poszczególnymi aktorami. Scena walk została świetnie przygotowana nie tylko przez aktorów i zawodników znajdujących się na pleksie, ale również Kaye Kołodziejczyk odpowiadającą za choreografię. Każda osoba w walczącym duecie, aktor – zawodnik, miała na sobie taki sam strój sportowy. Dla mnie to była walka poszczególnego bohatera ze swoim odbiciem, z samym sobą. Walczyli tak długo dopóki nie osiągnęli wewnętrznego oczyszczenia, które dawało jedynie pogodzenie się z tym co ich spotkało i zrozumienie tego co robili, a przede wszystkim jakie były tego powody. Scena była przedłużona, moim zdaniem za bardzo, choć w kontekście walki do końca o samego siebie, można uznać że jest to jedno z rozwiązań. Moim zdaniem zbyt długa scena walki, była po porostu nie trafiona.
Całościowo, spektakl jest na wysokim poziomie i warto go zobaczyć. Jeżeli nie tak po prostu, to z czystej ciekawości, a żeby się przekonać i zweryfikować, czy to co ludzie mówią to prawda. Niemniej, uważam, że kielecka publiczność nie jest gotowa na taką interpretację, „tak zwanej”, klasyki. Po pierwsze ludzie lubią to co znają, gdyż właśnie to zapewnia im bezpieczeństwo, a bezpieczeństwo to wygoda. Gdy pojawia się choćby minimalna możliwość na jakąkolwiek zmianę są przerażeni, ponieważ powoduje ona i zmusza, do wyjścia ze strefy komfortu i choćby przez chwilę zastanowienie się – Jak wam się podoba? To takie artystyczne szturchanie i dźganie, które drażni i denerwuje ale niektórzy to ignorują lub po prostu mają zbyt grubą skórę, by je czuć. Po drugie, po co rozumieć, skoro można obrazić i wyśmiać nie siląc się nawet na podanie powodu.
Zatem, cytując jednego z bohaterów spektaklu… „Integruj się debilu!”
Katarzyna Prędotka