Karol Bielecki kończy sportową karierę. Zawodnik PGE Vive Kielce i były reprezentant Polski ogłosił to na specjalnej konferencji prasowej po niedzielnym meczu jego drużyny z Azotami Puławy.
– Nie jestem w stanie dać zespołowi tego, czego potrzebuje. W spotkaniach Ligi Mistrzów nie byłem takim zawodnikiem, jakim chciałbym być. Dlatego postanowiłem zakończyć karierę po dwóch ostatnich meczach tego sezonu. Chciałbym uciąć spekulacje, które miały miejsce ostatnimi czasy. Prezes jasno mi powiedział, bym został w klubie i dał z siebie tyle, ile mogę. Jednak moje ambicje sięgają wysoko, a ja nie jestem w stanie zapewnić zespołowi takiego poziomu, jaki bym chciał. Ciężej mi jest grać z jednym okiem. Przychodzi taki czas, że nie można już brać tabletek przeciwbólowych. Chciałbym więc odciążyć się fizycznie i psychicznie. Chciałbym zakończyć na moich warunkach. Wiem, że mógłbym zostać, że kibice chętnie by mnie oglądali, ale cieszę się, że odejdę wtedy, kiedy chcę. Kiedy to ja uznaję, że nadszedł taki czas. Dziękuję Kielcom i kibicom za wsparcie przez te wszystkie lata, prezesowi, że od początku był ze mną. Była myśl, by grać w innym klubie, ale ja chcę grać na najwyższym poziomie. Nie chciałem rozdrabniać kariery na szukanie zespołu w polskiej lidze. Mój poziom idzie w dół, każdy trening i każdy mecz wiele mnie kosztuje. Lepiej odejść, gdy kibice pamiętają mnie jeszcze z takiego meczu, jak ten dzisiejszy, gdy trafiam do bramki – powiedział Karol Bielecki.
Karol będzie reprezentował nasz klub na wiele różnych sposobów. Szczegóły jeszcze dogadamy. Na pewno też urządzimy wielką fetę, godne pożegnanie wszystkich zawodników, którzy dali nam tak wiele, także Sławka Szmala i Urosa Zormana. Na przełomie sierpnia i września zorganizujemy specjalny mecz dla graczy, którzy od nas odchodzą. Wdzięczność to najwłaściwsze słowo, gdy o nim myślę – mówi.
– Dla mnie to nie tylko wielki zawodnik, ale i wielki człowiek. To niesamowite, że przez tyle lat mogłem być prezesem klubu, w którym grał. Jestem wdzięczny za to, że większość kariery spędził w Kielcach. Tu wystartował i tutaj wrócił. Za jego charakter, który pozwolił mu przeżyć wypadek jak prawdziwy gladiator. Za jego skromność, za to, że zawsze robił wszystko dla drużyny, nigdy dla siebie. Musimy też być wdzięczni jako Polska za to, że przez tyle lat mogliśmy patrzeć na niego w reprezentacji. Z jednej strony jestem smutny, z drugiej szczęśliwy, bo to dla mnie wielki honor, móc pracować z nim tyle lat – mówił prezes PGE Vive Bertus Servaas.