Lasy, rzeki i jeziora w Polsce są najeżdżane przez gatunki obce, spoza naszego kraju, a nawet kontynentu. W kwietniu przyrodnicy donosili o azjatyckiej krewetce, która zadomowiła się w Odrze. Po raz pierwszy zanotowano ją tam kilka lat temu i od tego czasu nie dość, że nie zniknęła, to zaczęła się rozmnażać i świetnie sobie radzi.
Jak mówi Jarosław Sułek z kieleckiego Towarzystwa Badań i Ochrony Przyrody, w ostatnich latach obce gatunki zwierząt, zwłaszcza ptaków, są coraz częściej widywane również w naszym województwie. Główną przyczyną jest ocieplanie się klimatu.
Gatunkami, które z terenów południa Europy migrują do nas, są między innymi czaple białe. Jeszcze 25 lat temu była widywana w naszym kraju zaledwie kilkukrotnie w ciągu roku, teraz są już kolonie lęgowe w Polsce. Ptasim imigrantem, który w Polsce najliczniej notowany jest w naszym województwie są żołny.
Jak mówi Jarosław Sułek o ile ptaki raczej nie powodują szkód wśród naszych gatunków, to są też zwierzęta dużo bardziej niebezpieczne dla rodzimej przyrody. Za ich obecność odpowiadają przede wszystkim hodowcy, którym te zwierzęta uciekają lub są przez nich wypuszczane.
– Przykładem może być sytuacja raka szlachetnego. To rodzimy gatunek, obecnie bardzo silnie wypierany przez raka amerykańskiego oraz raka sygnałowego. Wszystko przez nieodpowiedzialność ludzi, którzy wypuścili te skorupiaki do naszych rzek – tłumaczy Jarosław Sułek.
Polska jest również terenem inwazji roślin. Przy czym, jak mówi profesor Małgorzata Jankowska-Błaszczuk kierująca Zakładem Botaniki w Uniwersytecie Jana Kochanowskiego, ta inwazja rozpoczęła się już kilka tysięcy lat temu, wraz z rozwojem handlu i karawan. Nasiona – na przykład na sierści zwierząt – wędrowały setki kilometrów. Obecnie co trzeci gatunek naszej flory pochodzi spoza Polski. Nie wszystkie są groźne dla rodzimych roślin, ale niektóre potrafią bardzo zubożyć swoją okolicę.
– To nie jest tak, że jak w danym miejscu jest załóżmy miedzy 15 a 20 gatunków roślin na metrze kwadratowym, to jak pojawi się jeszcze jeden, na przykład amerykański, to tych gatunków będzie teraz 21. Nie, w momencie kiedy ta nowa roślina wkracza, liczba wszystkich gatunków na tym terenie zmniejsza się, czasami drastycznie – opowiada profesor Małgorzata Jankowska-Błaszczuk.
Jako przykład podaje dąb czerwony. Piękne ozdobne drzewo z Północnej Ameryki, które sprowadzono, żeby uatrakcyjnić parki, a teraz coraz częściej widuje się je poza miastami. Dąb czerwony potrafi zniszczyć prawie całe runo roślinne w miejscu, gdzie rośnie.
Drugim przykładem, niebezpiecznym dla człowieka jest barszcz Sosnowskiego. Pierwotnie miał stanowić paszę dla krów, ale się nie sprawdził. Roślina wydziela bardzo silne olejki eteryczne, które mogą poparzyć osoby, które podejdą zbyt blisko.
Jak podkreśla profesor Małgorzata Jankowska-Błaszczuk obserwujemy kosmopolityzację flory. Zbiorowiska roślinne staję się coraz uboższe i dominuje w nich kilka gatunków, często tych samych zarówno w Polsce, jak i w Niemczech czy Francji.