Kosztowała kilkaset tysięcy złotych – teraz zostanie rozebrana. Mowa o drodze w Górnie Parcelach. Od kilku lat toczy się spór między gminą Górno a właścicielami kilku działek, przez które przebiega szosa.
Zarzucają oni, że przy rozbudowie drogi wójt bezprawnie zajął ich mienie. Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego kilkukrotnie zmieniał decyzję i albo nakazywał rozbiórkę spornego fragmentu szosy, albo przyznawał rację gminie. W końcu sprawa trafiła na wokandę.
Dziś Sąd Rejonowy w Kielcach przyznał rację jednej z właścicielek i nakazał gminie Górno przywrócenie stanu pierwotnego terenu, czyli w praktyce rozbiórkę drogi. Gmina musi również zapłacić ponad 2 tysiące złotych powódce tytułem zwrotu kosztów sądowych oraz ponad 2 tysiące 700 złotych na rzecz Skarbu Państwa.
Kobieta, która wygrała w sądzie, to córka Jana Sikory, radnego gminy Górno. Jak mówi Jan Sikora, do konfliktu doszło dlatego, że Przemysław Łysak, wójt Górna nie wykazał woli porozumienia.
– Nie jestem zwolennikiem rozbierania czegoś, ale zależy mi, żeby wszystko odbywało się zgodnie z prawem. Wójt przez trzy lata nie odpowiadał na żadne pismo mojej córki, więc wystąpiliśmy o zejście z tej działki. I sąd w swoim orzeczeniu nakazuje rozbiórkę drogi – informuje radny.
Przemysław Łysak nie ukrywa zdziwienia wyrokiem sądu. Jak mówi – prawie wszyscy mieszkańcy Górna Parceli chcą, by droga została, bo to ich jedyna możliwość dojazdu do trasy krajowej. Tłumaczy, że gmina jedynie położyła szosę na drodze polnej, którą mieszkańcy Parceli użytkowali od lat. Wójt zapowiada również odwołanie się od wyroku sądu.
– Wyrok jest dosyć niezrozumiały dla mnie. Stracą na nim mieszkańcy, którzy zawsze tą drogą jeździli, co zresztą potwierdzała sama powódka. Urządzenie drogi w miejscu, gdzie wskazują mapy, a gdzie jej nigdy w praktyce nie było, byłoby bardzo kosztowne i gminy nie stać na taką inwestycję – twierdzi Przemysław Łysak.
Być może konflikt o drogę uda się zakończyć, bowiem, jak podkreśla Jan Sikora, jako radny wolałby, żeby droga została. Ale stawia warunek – jego córka powinna dostać odszkodowanie, przynajmniej w wysokości 60 złotych za metr kwadratowy zabrany przez gminę. Przemysław Łysak zapewnia, że jest gotowy, by o możliwości odszkodowania rozmawiać.