Józef Relidzyński – kielczanin, poeta, pisarz, scenarzysta i legionista. Gimnazjum ukończył w Warszawie. Studiował przez rok we Frankfurcie nad Menem, a następnie przez dwa lata na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Debiutował jako pisarz w 1904 opowiadaniem „W godzinę smutku i tęsknoty”. Współpracował m.in z „Bluszczem”, „Krytyką”, „Kurierem Warszawskim”, „Światem” oraz „Tygodnikiem Ilustrowanym”. Był również aktorem warszawskich, lwowskich i krakowskich scen teatralnych. Podczas I wojny światowej był żołnierzem 4. pułku piechoty Legionów (adiutant Andrzeja Galicy). Wydał wtedy trzy tomiki poetyckie: Wieją wiosenne wiatry, Laury i ciernie i Pędzącą sławę. Był internowany w obozie w Beniaminowie przez Austriaków.
W 1920 był sekretarzem i referentem prasowym w delegacji do rokowań polsko-radzieckich w Mińsku. W 1922 wystąpił z armii. W 1925 należał do założycieli PEN Clubu polskiego i był jego sekretarzem generalnym.
Podczas dwudziestolecia międzywojennego był twórcą literatury rozrywkowej oraz sensacyjnej. Walczył w czasie kampanii wrześniowej. Internowany przez Rosjan po 17 września 1939 (przebywał w Wilnie). Wstąpił do armii generała Andersa, a po zakończeniu II wojny światowej zamieszkał w Anglii, gdzie publikował w prasie polonijnej. Był członkiem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Mieszkał w polskim schronisku wojskowym „Antokol” w Beckenham. Zmarł w Dartford. Pochowany na Elmers End Cemetery w Birkbeck .
Relidzyński był legionistą, który potrafił łączyć działalność patriotyczną i poetycką. W jego poezji można wyodrębnić kilka wątków: pochwała Piłsudskiego, upamiętnianie towarzyszy broni oraz miłość do ojczyzny. To sprawiło, że był nazywany piewcą legionów, jednym z najlepszych poetów legionów oraz mistrzem pióra. Do tekstów Relidzyńskiego komponowano melodie i tak powstawały pieśni, np. „Pieśń legionów Polski”, „Wieczorny apel”. Relidzyński fascynował się wojskiem. – Najbardziej barwni byli ułani. Wiersz z roku 1915 „Jadą ułani” dedykował Michałowi Belinie. Ten wiersz przywołuje znane nam obrazy: piękne wojsko, piękne konie i oczekujące na ułanów dziewczęta. To dawało nadzieję na to, że powstanie polskie wojsko, które przyniesie niepodległość.
Pieśń Legionów zagrzewała do walki, podnosiła na duchu. Idą polscy żołnierze-mściciele – Prowadźże ich Zwycięstwa Aniele! Marsz, marsz Legiony. Na bój wyśniony W mury Warszawy, Kijowa, Wilna! Kto Polak prawy, Czyja dłoń silna – ten naprzód, z nami, Marsz z Legionami…
Szczególną popularnością cieszyła się piosenka Jak to na wojence ładnie. Słowa: „Jak to na wojence ładnie, gdy kto do Legionów wpadnie” rozbrzmiewały w Beniaminowie, powtarzane były wszędzie tam, gdzie przebywali legioniści. Nie brakowało w nich jednak goryczy i rozczarowania spowodowanego internowaniem.
O tragicznym losie żołnierza mówiły słowa piosenki noszącej tytuł „List do żołnierza”. Pobrzmiewała w nich gorycz, ale i nadzieja, że „w bój pójdziemy w przedniej straży”. Nie przerażała legionistów wizja śmierci w walce, gdy czasem pierś zaboli, to jeno rana, która słodka, jak usta drogie, a wyzwoleniem śmierć majaczy”.