W pierwszym, półfinałowym meczu piłkarskiego Pucharu Polski, Korona pokonała na Kolporter Arenie Arkę Gdynia 2:1. Obydwa gole dla kieleckiej drużyny strzelił Nika Kaczarawa. Ten drugi, zdobyty w 69.minucie, padł w dosyć niecodziennych okolicznościach.
Z około 15 metrów mocno uderzył Jacek Kiełb, piłka odbiła się od pleców Kaczarawy, zmieniła kierunek lotu i wpadła do bramki Arki. Prowadzący spotkanie Piotr Lasyk gola jednak nie uznał. Jego asystent zasygnalizował, że 24-letni napastnik był na spalonym. Kielczanie zaczęli protestować i arbiter główny poprosił o weryfikację kontrowersyjnej sytuacji przez system VAR (Video Assistant Referee). Po chwili sędzia z Bytomia wskazał na środek boiska potwierdzając, że gol był zdobyty prawidłowo. Stadion eksplodował radością, a kibice wraz ze spikerem zaczęli skandować nazwisko strzelca…Jacka Kiełba. W meczowym protokole jako zdobywca bramki widnie jednak Nika Kaczarawa.
– To naprawdę nie ma znaczenia. Bardzo się cieszyłem, gdy bramka po tej weryfikacji VAR została uznana. To jest w tym wszystkim najbardziej istotne. Nie było ważne kto strzelił, ale to że prowadziliśmy wówczas 2:0. Jakby takim rezultatem zakończyło się to spotkanie, to radość byłaby większa – powiedział po meczu popularny „Ryba”.
Przed rewanżem w Gdyni Korona jest oczywiście na uprzywilejowanej pozycji, gdyż pierwszą konfrontację wygrała. Zdaniem Jacka Kiełba przepisem na zwycięstwo w dwumeczu jest gol strzelony na boisku rywala.
– To powinien być nasz podstawowy cel. Zobaczymy jednak, jak będzie. Arka u siebie jest niezwykle groźna. Mamy trochę czasu na poprawienie pewnych kwestii. Musimy to zrobić szybko, bo nie możemy zaprzepaścić tej szansy na awans do finału – uważa 30-letni pomocnik.
Rewanżowe spotkanie półfinału piłkarskiego Pucharu Polski pomiędzy Koroną i Arką, odbędzie się w Gdyni, we wtorek 17 kwietnia o godzinie 20.30.