W meczu z Budowlanymi Toruń siatkarki KSZO przeszły prawdziwą metamorfozę. Po dwóch setach przegrywały w hali przy ul. Świętokrzyskiej 0:2 i konia z rzędem temu, kto jeszcze wierzył w odwrócenie losów tego spotkania, bo ostrowczanki grały naprawdę słabo.
Jednak po 10-minutowej przerwie i powrocie z szatni zobaczyliśmy na parkiecie zupełnie inny zespół. Co takiego wydarzyło się podczas tych dziesięciu minut ? O to zapytaliśmy trenera KSZO, który jednak nie chciał zbyt wiele powiedzieć.
– Szatnia to jest taka nasza enklawa, z której żadne informacje nie wypłyną. Zresztą ja do szatni wchodzę bardzo rzadko, bo to jest rewir zawodniczek. Mogę tylko poinformować, że było spokojnie – powiedział Adam Grabowski.
Nieco więcej zdradziła najbardziej wartościowa zawodniczka tego spotkania.
– Trener spojrzał w statystyki, powiedział co robimy źle i tyle. Wiedziałyśmy, że nie mamy już nic do stracenia, bo gorzej być nie mogło. Trzeba było wyjść z szatni i zagrać jak najlepiej i to nam się udało – powiedziała przyjmująca KSZO Katarzyna Szałankiewicz
Dodajmy, że po prawie dwu i pół godzinnej walce ostrowczanki wygrały mecz z Budowlanymi Toruń 3:2. Dzięki temu zwycięstwu „uciekły” ze strefy barażowej. Teraz zajmują 9. miejsce, ale mają tylko jeden punkt przewagi nad jedenastą w tabeli Legionovią Legionowa, która spadła właśnie na pozycję barażową. Do zakończenia sezonu zasadniczego zostały cztery kolejki.