300-letnia lipa, rosnąca przy ulicy Kwiatkowskiego w Sandomierzu została wycięta. To konsekwencja uchwały Rady Miasta z ubiegłego roku. Radni zdecydowali wówczas, że nie będą podejmowane próby ratowania schorowanego drzewa, które oszacowano na kwotę od 25 do 30 tysięcy złotych. Wcześniej radni znieśli ochronę nad drzewem-weteranem, pozbawiając je statusu pomnika przyrody.
Lipa stała przy parkingu obok jednego z sieciowych sklepów samoobsługowych. Osoby obserwujące wycinkę mówiły Radiu Kielce, że czują żal, widząc, jak wiekowe drzewo znika z sandomierskiego krajobrazu. Wielu sandomierzan miało do lipy sentymentalne podejście. Pojawiały się też inne opinie, że skoro drzewo było chore i zagrażało przechodniom, to należało zadbać o bezpieczeństwo i usunąć je.
W ekspertyzach, które stanowiły podstawę decyzji Rady Miasta o wycince specjaliści stwierdzili m.in. postępujące obumieranie korony i dramatycznie malejącą stabilność drzewa w gruncie, jednak – jak mówi radny Jacek Dybus – ostatnia ekspertyza z 2017 roku wskazywała możliwości leczenia drzewa, ale nikomu tak naprawdę na tym nie zależało. Radny dodał, że jest przygnębiony tą sytuacją, ponieważ w tak łatwy sposób miasto pozbawione zostało pewnego symbolu tożsamości i niemego świadka historii.
Jak stwierdził Jacek Dybus – decyzja o wycince lipy jest o tyle dziwna, że władze miasta wiedziały o toczącym się w sądzie administracyjnym postępowaniu w związku z zaskarżeniem uchwały Rady Miasta o wycince lipy.
– Tą sprawą miała się zajmować miejska komisja ładu przestrzennego w najbliższy piątek. Komuś jednak bardzo zależało na tym, aby plac przed sklepem był pusty – dodał radny.
Właścicielem działki jest osoba prywatna, która wystąpiła z wnioskiem do Urzędu Miejskiego o wycinkę lipy.