„Pan Maluśkiewicz i wieloryb” w reżyserii Krzysztofa Zemło, możemy oglądać na kieleckiej scenie Teatru Lalki i Aktora „Kubuś”. W sobotę odbyła się prapremiera przedstawienia, którego tekst został stworzony na podstawie wiersza Juliana Tuwima o takim samym tytule.
Ta krótka historia bohatera, którego autor porównuje do ziarna kawy, jest opowieścią o przekraczaniu granic i ograniczeń, które zazwyczaj istnieją tylko w naszych głowach. Krzysztof Zemło stworzył teatr cieni, który zdecydowanie dodaje magii spektaklowi, a widzów przenosi w barwną krainę przygody. Najmłodsi będący na widowni byli zachwyceni zarówno Panem Maluśkiewiczem, jak i jego celem podróży, czyli wielorybem.
Zadowolenia nie krył również reżyser, który podkreślał, iż emocje opadły, ale jeszcze nie do końca.
– Cieszę się z efektu finalnego, chciałbym, żeby ten spektakl pozostał w takiej formie, jednak teatr jest żywym tworem. Stąd, teraz „Pan Maluśkiewicz i wieloryb” zaczyna żyć własnym życiem, razem z widzami - dodał.
Spektakl jest bardzo urzekający. Wszystkie jego elementy tworzą spójną całość, począwszy od scenografii i kostiumów Ewy Zemło, w której możemy zobaczyć obrazy belgijskiego surrealisty René Magritte’a, po muzykę stworzoną przez Wojciecha Lipińskiego inspirowaną m.in. jazzem.
Najbliższe spektakle „Pana Maluśkiewicza i Wieloryba” zaplanowane są na 6 i 7 lutego o godzinie 9.15 i 11.00.
RECENZJA:
Tuwim w krainie Magritte’a
Julian Tuwim urodził się w 1894 roku. Belgijski malarz, surrealista René Magritte, cztery lata później, w 1898. Od dzisiaj twórczość tych dwóch artystów można zobaczyć na jednej scenie w Teatrze Lalki i Aktora „Kubuś”.
„Pan Maluśkiewicz i wieloryb”, bo o tym wierszu Juliana Tuwima mowa, był podstawą do stworzenia sztuki teatralnej o tym samym tytule. Natomiast „Spadanie”, „Syn człowieczy” czy „Fałszywe lustro” to obrazy René Magritte’a, które zostały pokazane w scenografii spektaklu, jednak to tylko początek inspiracji tym surrealistą w tej historii. Sam narrator jest wspomnianym malarzem, a zdradza go nie tylko dobrze skrojony garnitur, ale bardziej charakterystyczny melonik i krawat w kolorze bordo. To on kreuje świat tego najmniejszego Pana na świecie a później, podróżuje z nim na motylim samolocie i na łódce zrobionej z łupinki orzecha włoskiego.
Formę, w jaką ubrał tę opowieść Krzysztof Zemło, to teatr cieni. Forma niezwykle cudowna, ale zarazem ogromnie trudna. Przede wszystkim dla aktorów, którzy muszą wykazać się ogromną determinacją i wyczuciem. Niewątpliwie udało się zespołowi teatru. Niesamowitym zabiegiem były ramy, które zostały umieszczone na scenie. Pierwszą jaką spotykamy jest rama, która wskazuje granice „ekranu”, na jakim będziemy oglądać spektakl. Za nią znajduje się przestrzeń, w której pojawia się Magritte – narrator, prezentujący, wspomniane już obrazy René Magritte’a. Za aktorem natomiast, znajduje się białe płótno, czyli scena cieni, gdzie zostaje zawieszona zwykła rama bez płótna. Ukazuje się w niej Pan Maluśkiewicz. Gdy wyrusza w podróż, narrator symbolicznie ją zdejmuje i puszcza Maluśkiewicza w świat. Na końcu natomiast wypełnia się ona obrazem, nawiązującym do podróży bohatera. Historia Pana Maluśkiewicza pozwala na szczerość, ciekawość i naiwność tę, która spotkamy u najmłodszych dzieci, jednak bardzo szybko umykającą. Reżyserowi udało się wydobyć to z tej historii, pokazać i nie stworzyć infantylnej waty cukrowej, od której widzowi robi się mdło. To bardzo dojrzały i przemyślany spektakl, zdecydowanie nie tylko dla najmłodszych.
Mnie po prostu bardzo urzekł świat Pana Maluśkiewicza, który zobaczyłam na małej scenie Teatru „Kubuś”. Lecz zastanawiam się, czy Julianowi Tuwimowi spodobałoby się w tej krainie, do której zaprowadził jego twórczość Krzysztof Zemło? Myślę, że najlepiej odpowiedziałby jego bohater, który pytany, czy widział wieloryba… Nosa do góry zadziera i odpowiada – no, chyba.
Katarzyna Prędotka / Polskie Radio Kielce