W ciągu dwóch tygodni spełniłem swoje największe marzenia – mówi Maciej Giemza, kielecki motocyklista, uczestnik rajdu Paryż Dakar. Był to start w tej prestiżowej imprezie oraz jej ukończenie na 24 miejscu.
Jak dodał gość Radia Kielce, jako debiutant miał swoje wyobrażenie najtrudniejszego rajdu na świecie, ale mimo wszystko wiele rzeczy go zaskoczyło.
Po pierwsze to ilość kilometrów do przejechania. Jak wspomina, jeden z odcinków miał 590 kilometrów i okazało się po jego przebyciu, ponieważ odwołano rywalizację na kolejnym odcinku, trzeba było na start kolejnego etapu dojechać na motocyklu kolejne 500 kilometrów. Ponad 1100 kilometrów po trudnych rajdowych drogach robi wrażenie.
Kolejną trudnością były etapy wysokogórskie w Ameryce Południowej. Na wysokości 4 tysięcy metrów brakuje tlenu i każdy ruch trzeba wykonywać powoli i precyzyjnie, by nie popełnić błędów. Ich konsekwencją są wywrotki i kontuzje. Także podniesienie ważącego 180 kilogramów motocykla nie jest łatwe, bardzo wyczerpuje, a każdy wysiłek wymaga tlenu, którego brakuje.
Jak dodał, trudnością Dakaru jest także brak snu. Po zakończeniu etapu, trzeba przygotować sprzęt, przeanalizować trasę i przygotować się na kolejny etap. Pobudka o 3- 4 rano. I tak przez dwa tygodnie. To bardzo męczące, ale jestem szczęśliwy, że udało mi się ukończyć ten bardzo trudny rajd. Na mecie bardzo się wzruszyłem i popłakałem jak dziecko – dodaje 22-letni zawodnik.
Ciekawostką rajdu było to, że nasz najlepszy motocyklista otrzymał karne 5 minut za przekroczenie prędkości. Został złapany przez „fotoradar” w jednym z miasteczek, przez które przebiegała trasa. Organizatorzy ograniczyli tam prędkość do 30 kilometrów na godzinę, jednak nie udało mu się jadąc 150 kilometrów na godzinę na czas wyhamować jednośladu.