Jedna osoba nie przeżyła zimowej przeprawy Wisły wpław, która dzisiaj odbyła się w Sandomierzu. Jak informowaliśmy – to 71-letni mieszkaniec Rzeszowa z wieloletnim doświadczeniem w morsowaniu. Akcja reanimacyjna trwała przez ponad godzinę, została podjęta niezwłocznie.
Paweł Wierzbicki, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Sandomierzu określa to zdarzenie, jako tragiczny wypadek. Zapewnia, że organizacyjnie wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zapewniono odpowiednią liczbę ratowników, którzy na całej trasie asekurowali uczestników płynąc na łodziach. Dystans jaki był do pokonania wynosił 250 metrów, co zajmowało około 3 minut. Powietrze miało temperaturę zera stopni, woda około dwóch, jednak odczuwalna temperatura to minus dziewięć stopni, ponieważ wiał wiatr. On też powodował fale na Wiśle.
Dyrektor Paweł Wierzbicki przyznał, że warunki przeprawy były trudne, ale nie ekstremalne: nie było opadów, kry ani innych elementów pływających. Dodał, że wszyscy uczestnicy wydarzenia podpisywali wcześniej oświadczenia o dobrym stanie zdrowia.
Mężczyzna przed wejściem do wody nie wykazywał żadnych oznak gorszego samopoczucia. Jak powiedział Radiu Kielce Marek Chruściel, prezes ratownictwa wodnego w Sandomierzu – ratownicy, którzy asekurowali przeprawę zauważyli, że pod koniec dystansu mężczyzna miał problemy z dalszym pływaniem i natychmiast zareagowali wciągając go na łódź. W trakcie tej czynności zemdlał. Po przetransportowaniu na brzeg bezzwłocznie podjęta została akcja reanimacyjna, jednak po ponad godzinnych czynnościach lekarz stwierdził, że doszło do nagłego zatrzymania akcji serca. W przeprawie wzięło udział 49 osób. Sprawę śmierci bada policja.