W meczu 15. kolejki PGNiG Superligi piłkarze ręczni PGE Vive Kielce pokonali KPR Legionowo 40:17 (22:9).
Kielczanie od początku meczu rzucili się na przyjezdnych i pokazali im kto rządzi w polskim szczypiorniaku. Twarda obrona, z którą nie radzili sobie goście. Szybkie kontry kończone celnymi rzutami, niezła postawa obydwu bramkarzy sprawiły, że już po 20 minutach przy prowadzeniu PGE Vive 16:5 wiadomo było, kto w tym starciu zwycięży. Do przerwy 22:9 dla Kielc.
W drugiej odsłonie legionowianie w dalszym ciągu byli tylko marnym tłem dla rozpędzonych miejscowych. Dość powiedzieć, że pierwszego gola w tej części goście zdobyli dopiero w 14 minucie, a gospodarze prowadzili już wtedy różnicą 19 trafień.
Ostatecznie po jednostronnym widowisku PGE Vive rozgromiło w 15. kolejce PGNiG Superligi słabiutki, jak mało kto w tej lidze KPR Legionowo 40:17.
Paweł Gawęcki z ekipy przyjezdnych po meczu w męskich słowach nie krył rozgoryczenia nie tylko z wyniku, ale i postawy swojej ekipy. – Zapomnieliśmy zabrać z szatni jaj. Nie można tak grać przeciwko mistrzowi Polski. Jest mi po prostu wstyd – wyznał słuchaczom Radia Kielce.
– Mecz był zaplanowany i się odbył. Tyle mogę powiedzieć o tym spotkaniu – ocenił drugi trener mistrzów Polski Tomasz Strząbała.
Po zakończeniu tego spotkania na parkiet wybiegły, żeby rozegrać tradycyjny coroczny Dziki Mecz drużyny Żółtych i Niebieskich, czyli zawodnicy i trenerzy mistrza Polski i zakochane w szczypiorniaku dzieci. Jako, że wynik w tym przypadku nie miał najmniejszego znaczenia, a liczyła się tylko dobra zabawa, pomijamy go milczeniem.
W sobotę w ostatnim tegorocznym występie kielczanie zagrają na wyjeździe z MMTS Kwidzyn.