Szkoły dla dorosłych bardzo źle uczą. Maturę zdaje zaledwie 2 procent uczniów. Dodatkowo część placówek łamie prawo, żeby dostać większe pieniądze.
Kielecka delegatura Najwyższej Izby Kontroli sprawdziła, jak wygląda kształcenie osób dorosłych w Polsce. Badania objęły ponad 20 tysięcy uczniów, kontrolerzy dotarli również do 600 dyrektorów największych szkół oraz kuratorów oświaty, a także samorządowców, na terenie których działały placówki kształcące dorosłych. Bezpośrednia kontrola objęła 15 szkół niepublicznych oraz 5 publicznych. Jak mówi Grzegorz Walendzik, dyrektor kieleckiej NIK, zastrzeżeń było dużo.
– Dopisywanie na listach osób, które nie były obecne lub fałszowanie ich podpisów. Przyjmowano również tak zwane martwe dusze. Zdarzyły się również przypadki promowania do następnej klasy osób, które w ogóle w danym roku w zajęciach nie uczestniczyły. Wszystko po to, żeby otrzymać pieniądze – twierdzi Grzegorz Walendzik.
Szkoły dla dorosłych są finansowane z subwencji oświatowej. Za każdego ucznia, który jest obecny na ponad połowie zajęć, placówka dostaje około 3 tysięcy złotych rocznie. Część szkół dla dorosłych oszukuje i wpisuje na listę obecności osoby, które chodzą na lekcje rzadko. Grzegorz Walendzik informuje, że w przypadku pięciu placówek ocenionych najgorzej, NIK poinformuje prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Chodzi przede wszystkim o szkoły działające na Śląsku.
W województwie świętokrzyskim najwięcej zastrzeżeń kontrolerzy mieli do Szkoły Policealnej dla Dorosłych NOVUM w Końskich. Placówka została oceniona negatywnie.
Wanda Stanisławska, dyrektor szkoły uważa, że NIK potraktował ją zbyt ostro.
– Ocena negatywna była dlatego, że były umowy o dzieło, a nie umowy o pracę. Poza tym NIK uznał, że dwóch nauczycieli nie miało kwalifikacji, żeby uczyć danego zawodu. To nie były aż takie przewinienia żeby dawać nam ocenę negatywną – przekonuje Wanda Stanisławska.
Jednak NIK stwierdził też, że szkoła dopisywała do listy osoby, których nie było na lekcjach. Wanda Stanisławska twierdzi, że to nieporozumienie. Zapewnia, że uczniowie na lekcji byli tylko wyszli wcześniej i nie zdążyli wypełnić listy obecności.
Grzegorz Walendzik podkreśla, że NIK ma też dużo uwag do samorządowców oraz kuratorów oświaty, którzy zbyt słabo kontrolują działające na ich terenie szkoły. Problem jest poważny, bowiem w ubiegłym roku rząd wydał na szkoły dla dorosłych aż 1.5 miliarda złotych z subwencji oświatowej.