W dniu inauguracji 6. Konferencji Kin Studyjnych i Lokalnych w Kielcach w kinie „Fenomen” jej uczestnicy, ale też widzowie z Kielc, mogli obejrzeć najnowszy film „The Party” brytyjskiej reżyserki Sally Potter nominowany do Złotych Lwów Berlińskiego Festiwalu Filmowego i nagrodzony przez Niemiecką Gildię Kin Arthousowych.
Rzeczownik kino arthousowe jest odpowiednikiem znanego w Polsce od lat pojęcia kina studyjnego, stąd nic dziwnego, że film, który w polskich kinach będzie miał premierę dopiero w styczniu przyszłego roku, już teraz został pokazany w Kielcach jako przykład obrazu na jakie liczą i powinni liczyć widzowie kin studyjnych.
„The Party” to kameralna opowieść o niezbyt udanym przyjęciu kilkorga znajomych zorganizowanym w niedużym mieszkaniu lewicowej działaczki partyjnej po tym, jak dostała nominację na wiceminister w brytyjskim rządzie. Nie bez znaczenia jest fakt, że scenografię twórcy filmu ograniczyli do ciasnego wręcz pomieszczenia, ale przez to na swój sposób przytulnego i typowego dla obecnego w kulturze standardu z jakim kojarzona jest brytyjska inteligencja. Niemłodzi już bohaterowie otaczają się mnóstwem książek, w pomieszczeniu panuje, nazwijmy to, twórczy nieład, żeby nie powiedzieć brud, muzyka klasyczna i jazzowa snobistycznie odtwarzana jest z winylowych płyt.
Na przyjęciu oprócz gospodarzy czyli ministry i jej podstarzałego męża uniwersyteckiego profesora spotykają się przyjaciółki bohaterki czyli zadeklarowana lesbijka ze swą dużo młodszą partnerką spodziewającą się dzieci po zabiegu in vitro. Są jeszcze rzeczowa i krytyczna intelektualistka April wraz z niemieckim partnerem, wyznawcą filozofii Wschodu, a także irlandzki biznesmen-kokainista i jego żona Marianne, spóźniona i oczekiwana przez resztę. Biznesmen pojawił się w domu niezwykle zdenerwowany i co chwila wspomaga się w toalecie białym proszkiem chowając pod marynarką rewolwer.
Przyjęcie całkowicie się nie udaje, bo po pierwsze gospodyni pali ciasto w piekarniku a po drugie jej mąż wyjawia tajemnicę, która na swój sposób dotyczy wszystkich zebranych i odziera ich z ról, które wcześniej bardziej lub mniej umiejętnie grali.
Najsilniejszą stroną filmu obok rewelacyjnej gry aktorów nie jest jednak gęsta od symboli fabuła, ale doskonałe dialogi z których zbudowany jest ten bardziej spektakl teatralny, niż filmowy obraz. Mikroskopijne środowisko staje się nagle soczewką stanu zachodniej inteligencji, obrazem schyłku wartości liberalnej demokracji czy tego chcemy, czy nie, czy się tego obawiamy, czy już jesteśmy świadkami. W dialogach aż skrzy się od prezentacji różnych filozoficznych i pseudofilozoficznych postaw, jednak wszyscy doskonale wiemy, i widzowie w kinie, i bohaterowie w filmie, że nijak przystają one do rzeczywistości.
W genialnej i symbolicznej oczywiście scenie, gdy jeden z bohaterów niemal umiera, początkowo nikt nie wzywa pogotowia, nikt nie podejmuje sensownej próby ratunku, choć wcześniej niemal wszyscy byli zgodni, że tylko racjonalne myślenie i działanie ma we współczesnym świecie sens.
Przesłanie filmu jest moim zdaniem jednoznaczne, podobnie jak w wydanej kilka lat temu książce „Uległość” Michela Houellebecqa. Owszem racjonalizm ma sens, tylko dziś bardzo trudno określić co jest racjonalne, a co nie. Wszystkie prawdy stały się relatywne bo Europa wykorzeniła coś, co stanowiło punkt odniesienia dla wyłącznie naukowego opisu rzeczywistości, czyli prawdę transcendentną, duchowość i religię. Pojawiające się w jej miejsce różne zlepki alternatywnych quasi duchowości mogą jedynie wywoływać śmiech i zażenowanie i niezwykle wyraźnie widzimy to w filmie „The Party”.
Człowiek pozbawiony swojego naturalnego środowiska jakim jest tajemnica wiary nie dająca opisać się naukowo po prostu gubi się w wytworach własnego umysłu, opisuje świat takim, jakim chciałby go widzieć, a nie takim jakim jest. Tak według Sally Potter pogubiona jest dzisiejsza zachodnia inteligencja. Według Houellebecqa nie ma już na to ratunku, dzisiejszy Europejczyk nie jest w stanie wrócić do religii, bo i ta niestety została zawłaszczona i wypaczona przez racjonalne myślenie o winie i karze, i zamiast łączyć, dzieli ludzi. Potrzebna jest rzeczywista transcendencja, na którą jak na razie w Europie nie ma miejsca.
Bardzo gorzka komedia Sally Potter niesie w sobie jednak ziarno optymizmu, bo skoro osiągnęliśmy dno, to może czas najwyższy się od niego odbić. Film, jak mówiłem, w kinach pojawi się dopiero w styczniu, ale już dziś gorąco go Państwu polecam.