Profesor Jacek Semaniak, rektor Uniwersytetu Jana Kochanowskiego wspomina księdza biskupa Kazimierza Ryczana jako osobę, której bliskie były problemy społeczności akademickiej. Jak mówi, bliższe relacje z ordynariuszem nawiązał w 2005 roku, po tym jak został prorektorem do spraw studenckich i dydaktycznych.
– Mieliśmy przed sobą wyzwania związane z tworzeniem uniwersytetu w Kielcach. Powołany został komitet honorowy w sprawie przekształcenia Akademii Świętokrzyskiej w Uniwersytet Jana Kochanowskiego. Ksiądz biskup Kazimierz Ryczan był członkiem tego komitetu.
Ponieważ zajmowałem się również sprawami związanymi z wychowaniem studentów, więc przy okazji dyskutowaliśmy jaką formułę nadać duszpasterstwu akademickiemu. Ksiądz biskup miał swoje doświadczenia związane z duszpasterzowaniem akademickim w Rzeszowie. To przyniosło owoce, kościół przy ul. Wesołej 54., który był wyjątkowym miejscem dla akademickiej wspólnoty duszpasterskiej.
A później już przez wiele lat mieliśmy wiele różnych spotkań, doświadczeń. I w kościele, i na terenie uczelni. Ksiądz biskup był częstym gościem uniwersytetu, brał udział w inauguracjach roku akademickiego, wspólnych mszach.
Ale były również spotkania mniej formalne, kiedy ujawniało się oblicze księdza biskupa mniej znane wśród wiernych. Był czas żeby zażartować, żeby opowiedzieć o wspólnych pasjach, doświadczeniach, wspomnieniach. Okazało się, że niektóre wątki są nam bliskie. Ksiądz biskup Kazimierz pochodził z Podkarpacia, stamtąd też pochodzi mój tata. W związku z tym znaleźliśmy kilka wątków wspólnych, na przykład to co sądzimy na temat sposobu życia na Podkarpaciu, podejścia do różnych wartości cechującego tamtejszych ludzi.
Ksiądz biskup ordynariusz należał do wyjątkowych postaci, do których wchodziło się z niewymuszonym szacunkiem. W dzisiejszym świecie my cierpimy na to, że chcemy się wszystkim podobać. Ksiądz biskup, nawet jeżeli nie wszyscy się z nim zgadzali, był wierny swoim wartościom i dawał temu wyraz. Troska o człowieka, troska o Kościół w wymiarze personalnym bardzo współgrała z troską o Kościół w wymiarze społecznym i troską również o to, co w wymiarze społecznym dzieje się poza Kościołem. Stąd nie brakowało odwagi i czasami bardzo jednoznacznych wypowiedzi rodzących wiele komentarzy. Ale to wynikało z troski i wielkiej odwagi personalnej, którą ksiądz biskup miał. Była ona doceniana zarówno przez tych, z którymi się zgadzał, jak i tych, z którymi się nie zgadzał. To rzeczywiście był autorytet.