Anita Włodarczyk wynikiem 77,90 m obroniła w Londynie tytuł mistrzyni świata w rzucie młotem. Brązowy medal rezultatem 74,76 wywalczyła Malwina Kopron, a szóste miejsce zajęła Joanna Fiodorow – 73,04. Wicemistrzynią została Chinka Zheng Wang – 75,94.
To miał być polski dzień w Londynie. Włodarczyk mówiła otwarcie: „złoty medal mi nie wystarczy, chcę rekordu świata”. Kibiców przyzwyczaiła nie tylko do zwycięstw, ale także do dotrzymywania słowa, dlatego nikt nie przypuszczał, że cokolwiek może się wydarzyć.
Nawet rywalki twierdziły: „walka toczy się o dwa medale – srebrny i brązowy. Złoto zarezerwowane jest dla Włodarczyk”. Presja była ogromna. Ale z nią podopieczna Krzysztofa Kaliszewskiego radzi sobie od lat i dotychczas radziła sobie z tym doskonale.
Ten rok był jednak trudny – konflikt w kadrze, potem kłopoty zdrowotne. Zamiast w pełni skupić się na przygotowaniach, głowę miała zaprzątniętą innymi sprawami. „To mam już za sobą i jestem bardzo dobrze przygotowana” – zapewniała w Londynie, ale zdarzył się kolejny wypadek. Doszło do kontuzji dłoni. Przed konkursem dostała leki przeciwbólowe.
Przez media społecznościowe poprosiła kibiców o trzymanie kciuków, ale o swoim urazie nie wspomniała. Wydawało się, że jej główną rywalką będzie… Malwina Kopron. To objawienie tego roku. 22-letnia zawodniczka przeszła potężną metamorfozę. Po nieudanych dla siebie igrzyskach w Rio de Janeiro rozstała się z trenerem-legendą Czesławem Cybulskim. Wróciła do Puław, do dziadka Witolda.
„To było mi potrzebne. Jestem rodzinną osobą i teraz mam wszystkich bliskich obok siebie” – mówiła.
To dało też niesamowite efekty. Poprawiła rekord życiowy, nabrała pewności siebie, czuła się komfortowo.
I w końcu sierpień. Londyn. Mistrzostwa świata. Finał. Trzy Polki w rozgrywce o medale. Faworytka jedna, ale konkurs nie zaczął się dla niej najlepiej. Jeszcze przed nim, gdy cały stadion zamarł w ciszy, czekając na strzał startera w eliminacjach 200 m mężczyzn, można było usłyszeć krzyk: Rekord świata, rekord świata, Anita Włodarczyk. Wszyscy tego oczekiwali. Zresztą ona też.
Pierwsza kolejka. Rekordzistka globu, mistrzyni olimpijska i świata westchnęła. Powiedziała coś do siebie. Weszła do koła. Zakręciła, ale… jakby w zwolnionym tempie. To nie była Włodarczyk, jaką znają kibice od lat. Odległość: 70,45.
Tak słabego rzutu dawno nie miała. Wpływ na to może mieć też… ból dłoni. W poniedziałek rzucała na lekach przeciwbólowych, dostała zastrzyk. W kole była jednak wolna, a rywalki tylko na to czekały.
Po pierwszej serii najbardziej utytułowana zawodniczka w historii tej konkurencji zajmowała dopiero szóste miejsce, a na prowadzeniu była Kopron. 22-latka rzuciła 74,76. Joanna Fiodorow spaliła.
Włodarczyk próbowała się pobudzić. Robiła skipy, przebieżki, podskakiwała. Ona też wiedziała, że problemem są nogi, które w poniedziałek wyraźnie nie były szybkie.
Druga seria – spalony. Polka spuściła głowę, spadła na siódmą lokatę. Kopron też spaliła i wyprzedziła ją Chinka Zheng Wang – 75,94. Na trzecie awansowała Fiodorow – 73,02.
Półmetek konkursu – kolejne przetasowania. Włodarczyk znowu zakręciła. Wprawdzie była coraz szybsza, ale wyraźnie nie była sobą. Na tablicy pokazał się wynik 71,94. Siódma lokata. Kopron i Fiodorow nie zdołały poprawić lokat.
Na stadionie było coraz chłodniej. Zawodniczki zaczęły się ubierać. Chinki wyciągnęły nawet… puchowe kurtki. Czwarta kolejka. Trzy Polki nadal były w rozgrywce o medale.
Włodarczyk bierze do ręki młot. Przed wejściem do koła mówi do siebie. Zakręciła i… 77,39. Pierwsze miejsce. Tego nikt jej już nie zabierze. Żadna z rywalek nie jest w stanie się do niej zbliżyć. W kolejnej próbie poprawiła się jeszcze na 77,90. Odetchnęła z ulgą, a z trybun słychać było skandowanie: „Anita Włodarczyk, Anita Włodarczyk”.
Nie tak miał wyglądać ten konkurs, ale Polka pokazała, że jest w stanie wyjść z opresji. W tak trudnej sytuacji już dawno nie była.
Za jej plecami toczyła się walka o srebro i brąz, a w tej rozgrywce cały czas uczestniczyła Kopron. Jej młot już nie latał tak daleko jak w pierwszym podejściu, ale cały czas utrzymywała trzecią pozycję. I tak też zostało. Po ostatniej próbie… popłakała się. Po wyjściu z koła czekała na nią już Włodarczyk. Objęły się.
Chwyciły za dwie polskie flagi, podbiegły do trybun. Tam była rodzina i bliscy. To jej trzeci złoty medal mistrzostw świata. Wygrała też w Berlinie (2009) i Pekinie (2015). W trakcie rundy honorowej Włodarczyk i Kopron minęły… Annę Jagaciak-Michalską, która przygotowywała się do finału trójskoku.
To pierwsze medale Polski zdobyte w Londynie. A nad Stadionem Olimpijskim – tradycyjnie po rozstrzygnięciach – wystrzeliły fajerwerki.
Anita Włodarczyk w przedeniu 32. urodzin odniosła 41. zwycięstwo z rzędu w konkursie rzutu młotem.
Z Londynu – Marta Pietrewicz (PAP)