Przetarg na obsługę komunikacyjną Kielc nadal nie rozstrzygnięty. Minął miesiąc od otwarcia kopert, a sytuacja jest coraz bardziej skomplikowana.
Oferty złożyły dwie firmy: kieleckie MPK i spółka Michalczewski z Radomia. Niższą cenę usług zaproponował drugi przewoźnik, ale w jego ofercie zabrakło między innymi lokalizacji bazy dla autobusów. Na jej późniejsze dostarczenie zezwalały jednak warunki przetargu. Poseł PiS, honorowy przewodniczący Solidarności w MPK Bogdan Latosiński podkreśla, że na decyzję w tej sprawie czekają nie tylko pracownicy spółki, ale wszyscy kielczanie.
– To jest poważny przetarg, dotyczący publicznego transportu zbiorowego. Chodzi o bezpieczeństwo setek tysięcy, a rocznie milionów pasażerów – argumentuje gość Radia Kielce.
Tymczasem w całej procedurze jest wiele niejasności. W specyfikacji warunków zamówienia zawarto wymóg posiadania zajezdni w Kielcach, z myjnią i budynkiem warsztatowym. Jednak wciąż nie wiadomo, gdzie spółka Michalczewski zlokalizuje swoją bazę. Firma uzupełniła ofertę o te informacje, ale zażyczyła sobie utajnienia lokalizacji, wyjaśniając to tajemnicą handlową.
– Takie posunięcia są zupełnie niezrozumiałe. Złożę interpelację z pytaniem, czy takie gry w publicznym przetargu są możliwe i zgodne z przepisami. Przypomina to kabaret, ale trudno w tej sytuacji o śmiech – podkreśla Bogdan Latosiński.
Firma, która zwycięży w przetargu, będzie wozić pasażerów w Kielcach oraz w dziewięciu ościennych gminach przez 10 najbliższych lat. Musi mieć 123 autobusy, w tym 31 przegubowych, które mają średnio osiem lat, 350 kierowców i zajezdnię na terenie Kielc. Ma obsługiwać także 25 autobusów hybrydowych, które w tym roku kupi miasto.