Zaledwie nieco ponad 100 placówek oświatowych na 1800 istniejących w województwie świętokrzyskim przystąpi do strajku organizowanego przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. ZNP domaga się od dyrektorów szkół 10-procentowej podwyżki płac oraz pięcioletniej gwarancji zatrudnienia. Aby zmobilizować dyrekcje do spełnienia tych żądań – zapowiada jednodniowy strajk ostrzegawczy.
Zdaniem Kazimierza Mądzika, świętokrzyskiego kuratora oświaty, znikoma liczba protestujących placówek pokazuje, że zdecydowana większość nauczycieli nie widzi powodu, by strajkować.
– 100 szkół to niewiele, nieco ponad 5 procent wszystkich placówek w naszym województwie, czyli prawie nic. Chyba argumenty ZNP nie trafiają do nauczycieli, bo są trochę „z sufitu”. Płace nauczycieli są regulowane centralnie. Dyrektor nie może ich podnieść, bo nie ma na to pieniędzy. Ponadto nikt nie może zagwarantować zatrudnienia przez 5 lat. Co roku są przygotowywane arkusze organizacyjne w szkołach i dopiero wtedy dyrektor wie, ilu nauczycieli mu trzeba – mówi Kazimierz Mądzik.
Sławomir Broniarz, prezes ZNP nie zgadza się z opinią, że związek poniósł klęskę przy organizacji protestu. Jak twierdzi, liczba strajkujących szkół w województwie świętokrzyskim na pewno się jeszcze zwiększy.
– O faktycznej liczbie szkół, która weźmie udział w proteście, dowiemy się w dniu strajku. Zarząd główny ZNP 7 marca ogłosi termin protestu i do tego czasu, każdy nasz okręg będzie jeszcze przekonywać nauczycieli, że strajk odbywa się w obronie miejsc pracy.
Kazimierz Mądzik mówi, że ewentualny strajk nauczycieli nie zwalnia dyrektorów od obowiązku zapewnienia dzieciom opieki. Świętokrzyskie Kuratorium Oświaty będzie sprawdzać, czy szkoły wywiązały się z tego zadania.