Areszt Śledczy w Kielcach w ciągu roku nawiązał kontakty z czterema firmami, które chcą zatrudniać osadzonych. Wcześniej tylko trzy firmy zdecydowały się na przyjęcie do pracy więźniów z Piasków, teraz jest ich łącznie siedem.
Kielecka spółka DOTO na zatrudnienie więźniów zdecydowała się w październiku ubiegłego roku. Jak mówi jej prezes Grzegorz Tworek obecnie w jego zakładzie pracuje czterech skazanych, ale w przyszłości firma chce zatrudnić więcej osób.
– Uważamy, że każdemu należy pomagać, a osadzony jest osobą, która gdzieś kiedyś zbłądziła. Chcemy dać im szansę powrotu do normalnego życia. Nie ma co ukrywać, że z punktu widzenia pracodawcy jest to tani, ale dobry pracownik – podkreśla prezes.
Michał Głowacki, rzecznik prasowy Aresztu Śledczego wyjaśnia, że więźniowie są zatrudnieni na umowę o pracę, jednak nie otrzymują pełnego wynagrodzenia.
– Około 50 procent wypłaty przekierowane jest na dwa fundusze. Pierwszy to Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym, czyli ofiarom przestępstw i pomocy postpenitencjarnej. Są to między innymi pieniądze, które otrzymują skazani po wyjściu z aresztu, kiedy nie mają funduszy np. na bilet. Drugi to Fundusz Aktywizacji Zawodowej Osób Osadzonych i Rozwoju Przywięziennych Zakładów Pracy – wyjaśnia Michał Głowacki.
Jednym ze skazanych, który pracuje w firmie DOTO jest Krzysztof, który odsiaduje wyrok 2,5 roku więzienia za drobne kradzieże i jazdę pod wpływem alkoholu.
– Zdecydowałem się pracować, gdyż za murem nic się nie zarobi, a tu można zaoszczędzić kilka złotych. Z tych pieniędzy pomagam rodzinie, a część zostawić dla siebie – mówi skazany.
Łącznie w areszcie przebywa prawie tysiąc osadzonych, z czego pracują 262.