Teatr Lalki i Aktora „Kubuś” wystawił prapremierę sztuki „Wojna, która zmieniła Rondo”, według współczesnej bajki dwojga ukraińskich pisarzy: Romany Romanyszyn i Andrija Łasiwa. Książka wydana dwa lata temu zdobyła nagrodę włoskich wydawców i została przetłumaczona na kilka języków, także na polski.
Autorzy bajki, którzy przyjechali na kielecką premierę, nie kryli zadowolenia ze scenicznej adaptacji ich utworu. Andrij Łasiw, mówiąc o genezie opowiadania stwierdził, że choć pomysł wywodzi się z obecnej wojny na wschodzie Ukrainy, to odnosi się do problemu każdej wojny na świecie. Rodzice chronią dzieci unikając w rozmowach tego tematu, jednak zdaniem autorów to błąd, o wojnie trzeba mówić i stąd ich propozycja.
Według Romany Romanyszyn – trzy lata po Majdanie wojna na Ukrainie spowszedniała, choć cały czas przynosi ofiary. Ukraińcy muszą nauczyć się z nią żyć tak, jak mieszkańcy Izraela czy Korei Południowej. Najważniejsze, to wyzwolić się od strachu. Romana Romanyszyn dodała, że książka, którą wspólnie napisali i zilustrowali, dla nich samych była rodzajem autoterapii. Naturalną reakcją na zło jest chęć odwetu, który jest równie destrukcyjny jak sama wojna. By bronić się przed złem, trzeba nauczyć się tworzyć wspólnotę i kreować dobre pomysły.
Tytułowe Rondo, to szczęśliwe miasteczko, w którym pewnego dnia pojawia się spersonifikowana Wojna, odbierająca ludziom radość i kolory. Młodzi bohaterowie opowieści przeciwstawiają się destrukcji w myśl zasady „zło dobrem zwyciężaj”. W interaktywnym spektaklu dużą rolę odgrywają widzowie, którzy w trakcie przedstawienia stają się mieszkańcami Ronda i ich działanie ma pokonać Wojnę.
Spektakl przeznaczony jest dla starszych dzieci od siódmego roku życia.
RECENZJA:
Zło dobrem zwyciężaj.
Książeczka, która stała się osnową spektaklu, jest niewielka, liczy 48 stron i jest w niej więcej ilustracji, niż tekstu, można ją przeczytać w pięć minut, ale na jej podstawie powstało godzinne przedstawienie o zwartej konstrukcji i dużej dynamice treści, tak jakby cała istota zarówno tekstu, jak i spektaklu, mieściła się obok słowa. Na podstawie książki „Wojna, która zmieniła Rondo” Romany Romanyszyn i Andrija Łasiwa sceniczną adaptację przygotował Amadeusz Nosal, który już wcześniej zmagał się z przełożeniem tematu wojny na scenę przy adaptacji „Cynkowych Chłopców” Swietłany Aleksijewicz dla teatru w Wałbrzychu.
Młodzi ukraińscy autorzy ze Lwowa, obecni na kieleckiej premierze sztuki według ich opowiadania nie kryli zadowolenia z pierwszej teatralnej inscenizacji ich utworu i nie był to tylko gest kurtuazji, choć odniosłem wrażenie, że są pomysłami twórców spektaklu nieco zaskoczeni, na plus.
Historia opowiedziana w książce i w spektaklu swoją genezę ma rzecz jasna w próbie mentalnego zmierzenia się autorów z dzisiejszą sytuacją na wschodzie Ukrainy i na Krymie, ale też pamięcią o Majdanie, którego trzecia rocznica krwawych wydarzeń minęła właśnie w dniu premiery spektaklu. Opowieść jest na wskroś symboliczna, tytułowe Rondo, to idylliczne miasto, w którym kwiaty z oranżerii potrafią śpiewać, gdy z czułością się o nie dba i gdy mają dużo słońca, a odpowiednikiem władzy jest rozgłośnia radiowa „Radość”, w której każdy może wystąpić, zaśpiewać czy opowiedzieć o swojej pasji.
Wojna pojawia się nieoczekiwanie i znikąd, zamiast miękkiej trawy zaczynają rosnąć kłujące osty, gaśnie słońce, więdną kwiaty z oranżerii, miasto staje się szare i cuchnące, a rozgłośnię „Radość” zastępuje „Nienawiść”, która nikogo do siebie nie zaprasza, tylko poucza i wydaje rozkazy.
Bohaterami jest troje przyjaciół, którzy postanawiają pokonać wroga, ale nie w myśl zasady „oko za oko, ząb za ząb”, tylko „zło dobrem zwyciężaj”. Nie jest to bynajmniej jakaś ich świadoma decyzja i przemyślany wybór, po prostu bohaterowie z natury są bardzo delikatni, w książce to postaci zbudowane ze szkła i papieru, krusi i wrażliwi. Tak też wyglądają w scenicznej inscenizacji i kostiumach Aleksandry Żurawskiej. A mimo to udaje im się wygonić Wojnę z miasta.
Nie robią tego sami. Ideą opowieści ukraińskich autorów i jej przełożeniem na kielecki spektakl jest prawda, że choć zło może zniszczyć jednostki, to nie poradzi sobie z oporem zorganizowanej społeczności, a ten jest wbrew pozorom prosty. W interaktywnym spektaklu wszyscy widzowie jako mieszkańcy Ronda tworzą wspólne koło i wywołaną w ten sposób energią ożywiają kwiaty w oranżerii, do miasta wraca słońce, Wojna musi uciekać.
Reżyser spektaklu Judyta Berłowska na idei wspólnoty zbudowała swój spektakl, który w przełożeniu na działania sceniczne oznacza po prostu interaktywność. Społecznością są widzowie przedstawienia zachęcani od początku do budowania wspólnego miasta. Rzecz dzieje się w sali prób, miejscu na wskroś kameralnym, widzowie dostają kawałki kolorowej kredy, na ścianach rysują własne wyobrażenia o pięknym mieście, z poduszek tworzą trawniki i wodne oczka, razem z aktorami śpiewają hymn swojej społeczności.
Aktorzy wydają się być przewodnikami, ale szybko okazuje się, że są tacy sami jak widzowie. Debiutujący na scenie Dawid Malec jako Danko jest nieśmiałym ale pogodnym hodowcą śpiewających kwiatów; Magdalena Daniel jako Zirka ma w sobie więcej odwagi i pewności, ale z natury jest krucha jak motyl; zaś Zdzisław Reczyński jako Fabian, to Sherlock Holmes, mistrz dedukcji, który na zło ma jeden sposób – mądrość i wiedzę. Aktorzy tworzą przekonujące i czytelne dla widzów postacie, co bardzo pomaga w interpretacji symbolicznej treści przedstawienia.
Opowiedziana na scenie historia nie kończy się happy endem, bohaterowie wychodzą z niej poranieni i mają tego świadomość i jest to też ważne przesłanie do widzów, także tych najmłodszych.
Współczesna baśń młodych ukraińskich pisarzy i kielecki spektakl okazują się bardzo mądrą, wyważoną i głęboką nauką o radzeniu sobie ze złem, z którym przecież, prędzej czy później, każdy z młodych widzów się zetknie. To nie jest bajka, w której dobro zawsze zwycięża, to jest przypowieść o tym, jak dobrem można pokonać zło, trzeba tylko w to uwierzyć.
Sztukę gorąco polecam.
Ryszard Koziej
Radio Kielce SA