Na ponad 60 mln złotych jest zadłużona spółka Owoc Sandomierski z Bilczy koło Sandomierza. To jedna z największych grup producentów w kraju, skupiająca ponad stu członków. Sadownicy mówią, że zostali oszukani przez zarząd spółki.
– Dostarczane przez nas jabłka były rozliczane wielokrotnie taniej, niż obowiązująca cena rynkowa, co było niezgodne z umową. Dla przykładu, za odmianę Mutsu wystawiono cenę jednego grosza za kilogram. Za dostarczone w 2015 roku owoce, do tej pory nie dostaliśmy pieniędzy- powiedział nam sadownik Tomasz Olszewski, jeden z udziałowców mniejszościowych spółki.
Sadownicy są oburzeni także z tego powodu, że władze firmy zażądały od nich zwrotu sprzętu, który był kupiony przy 30- i 40- procentowym udziale samych sadowników. Udziałowcy chcą otrzymać od władz spółki racjonalne wyliczenie należności za owoce, wtedy zaproponują rozwiązania, które ich zdaniem uratują spółkę.
Podkreślają, że zależy im na jej dalszym istnieniu, jednak zarząd nie podejmuje z nimi dialogu.
Nam także nie udało się dodzwonić do prezesa spółki. W jego telefonie włącza się poczta głosowa, nie odpowiada na prośby o telefon zwrotny. Mecenas Grzegorz Rogusz powiedział, że Grupa Producentów Owoc Sandomierski od dłuższego czasu działała na krawędzi prawa, o czym świadczą analizowane przez niego uchwały zarządu. Jego zdaniem zabrakło należytej kontroli nad tą spółką.
Udziałowcy zgłosili sprawę do prokuratury. Podejrzewają wyprzedaż majątku spółki oraz wyłudzenia VAT. W Sądzie Rejonowym w Kielcach toczy się postępowanie sanacyjne, które ma zapobiec upadłości. Czterdzieści osób złożyło wnioaski do sądu o zapłatę za dostarczone owoce, część wyroków jest już prawomocna.
Zdaniem sadowników, powodem problemów spółki jest przeinwestowanie oraz nieumiejętne zarządzanie. Sprawą zainteresowało się ministerstwo rolnictwa. W najbliższych dniach sadownicy pojadą na spotkanie do Warszawy.