Zastosowanie różnej technologii źródeł światła oraz zegarów sterujących sprawia, że latarnie na kieleckich ulicach włączają się nawet w kilkunastominutowych odstępach. Tak drogowcy tłumaczą rozbieżności w czasie włączenia się oświetlenia, na co narzekają kierowcy i piesi.
Jacek Zawisza, instruktor nauki jazdy Ośrodka Szkolenia Kierowców „Zaława”, potwierdza, że różnice w czasie włączenia latarni ulicznych są duże. Dodaje, że są także ulice, których fragment jest oświetlony, a na innym odcinku tej samej drogi latarnie włączają się nawet kilkanaście minut później. Taka sytuacja stwarza realne zagrożenie w ruchu drogowym. Przede wszystkim na skrzyżowaniach i przejściach dla pieszych, szczególnie w czasie opadów. W ruchu miejskim, piesi przechodzący pomiędzy światłami reflektorów samochodów są bardzo słabo widoczni – wyjaśnia instruktor nauki jazdy, dodając że drogowcy powinni zadbać o odpowiednie oświetlenie ulic.
Marcin Oziembło z Miejskiego Zarządu Dróg przyznaje, że włączają się o różnej porze. Informuje, że sterują tym specjalne zegary astronomiczne. Są one zaprogramowane tak, aby włączały oświetlenie 15 minut po zachodzie słońca oraz wyłączały 15 minut przed wschodem. Tłumaczy, że w mieście jest pół tysiąca punktów poboru prądu, z których zasilane są zegary sterujące oświetleniem ulicznym. Wiele urządzeń ma nawet kilkadziesiąt lat, co powoduje, że nie są już precyzyjne. Marcin Oziembło zapewnia, że stare zegary są systematycznie wymieniane na nowoczesne. Wylicza, że tak zrobiono na przykład na ulicy Grunwaldzkiej, gdzie przy okazji remontu zainstalowano zegary synchronizujące czas z systemem GPS.
Marcin Oziembło dodaje, że różnice w czasie włączenia oświetlenia ulicznego są spowodowane także tym, że stare lampy sodowe potrzebują więcej czasu na zaświecenie się niż nowoczesne latarnie LED-owe.