Ministerstwo Edukacji Narodowej zamierza skrócić rok szkolny. Resort chce, by nauka w czerwcu była o tydzień krótsza, w przyszłym roku koniec zajęć dydaktycznych zaplanowano na 20 czerwca. Resort argumentuje to między innymi powrotem do tradycji sprzed lat, kiedy zajęcia dydaktyczne w szkołach kończyły się w drugiej połowie czerwca, a nie ostatniego dnia miesiąca.
Ze skrócenia roku szkolnego najbardziej zadowoleni są uczniowie. Jak mówią, pod koniec czerwca i tak niewiele osób chodzi na lekcje. Dyrektorzy szkół i nauczyciele przyznają, że frekwencja bardzo spada.
W V Liceum Ogólnokształcącym w im. księdza Piotra Ściegiennego w Kielcach, w ostatnim tygodniu roku szkolnego organizuje się dużo zajęć dodatkowych, na przykład sportowych, żeby zachęcić młodych ludzi do przychodzenia do szkoły. Ale jak mówi Monika Kajda, zastępca dyrektora placówki, nie na każdego ucznia to działa. – Rzeczywiście obserwujemy zdecydowanie niższą frekwencję w szkole po wystawieniu ocen. Ci, którzy walczą do końca o poprawienie stopni uczestniczą w lekcjach do samej klasyfikacji. Natomiast ci, którzy mają sytuację pewną, często rezygnują z przychodzenia do szkoły – przyznaje.
Monika Kajda nie jest pewna, czy skrócenie roku szkolnego to dobry pomysł. Jak tłumaczy, nauczyciele będą musieli i tak zająć się klasyfikacją uczniów, więc ostatni tydzień nauki również będzie luźniejszy. Jednak zdaniem Renaty Rabczyńskiej, świętokrzyskiego wicekuratora oświaty skrócenie roku szkolnego nie odbije się niekorzystnie na jakości kształcenia. A dodatkową zaletą jest fakt, że rekrutacja do szkół będzie kończyć się wcześniej.
Projekt zmiany rozporządzenia w sprawie organizacji roku szkolnego. MEN skierował właśnie do konsultacji społecznych.