Po pięciu latach występów Podbeskidzie Bielsko Biała żegna się z piłkarską ekstraklasą. Spadek „Górali” do I ligi jest dużym zaskoczeniem. Po zakończeniu sezonu zasadniczego, czyli po rozegraniu 30. kolejek, podopieczni Roberta Podolińskiego, znaleźli się w grupie tzw. mistrzowskiej.
Radość pod Klimczokiem nie trwała jednak długo. Dwa dni po ostatnim meczu, na skutek wycofania przez Lechię skargi do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w sprawie odjęcia jednego punktu klubowi z Gdańska, kolejność drużyn się zmieniła i Podbeskidzie spadło na 9. miejsce w tabeli.
„Górale” do sezonowej dogrywki przystępowali z najwyższym dorobkiem punktowym w grupie zespołów, które miały walczyć o utrzymanie. Nad ostatnim Górnikiem Zabrze mieli 13 punktów przewagi. Bielszczanie przegrali jednak kolejne cztery meczy, zremisowali z Koroną, a po porażce w Łęcznej z Górnikiem, na kolejkę przed końcem rozgrywek spadli z ligi.
– To wina obowiązującego systemu rozgrywek, z którym ja od początku się nie zgadzam. To jest temat do jakiś zdecydowanie głębszych analiz. Pytanie podstawowe, czy tak to ma wyglądać? Dążmy do tego, żeby wynik był składową wszystkich meczów, a nie kilku ostatnich – stwierdził były szkoleniowiec Podbeskidzia, obecnie Korony Kielce Marcin Brosz.
Drugie spadkowicza z ekstraklasy wyłoni ostatnia kolejka sezonu. Będzie nim Górnik Zabrze bądź Górnik Łęczna. Drużyna z Górnego Śląska musi wygrać na wyjeździe z Termalicą Bruk Bet Nieciecza i liczyć, że imiennik z Lubelszczyzny nie zdobędzie nawet punktu w konfrontacji we Wrocławiu ze Śląskiem.