Pierwsze materiały znalezione w domu zmarłego szefa komunistycznej bezpieki Czesława Kiszczaka, są już dostępne dla dziennikarzy i historyków w warszawskiej czytelni Instytutu Pamięci Narodowej. Dotyczą tajnego współpracownika SB o pseudonimie Bolek.
Wśród nich jest między innymi datowany na 19. grudnia 1970 roku „Wniosek o opracowanie kandydata na tajnego współpracownika” Czytamy w nim, że kandydat „od początku zajść grudniowych był (…) członkiem komitetu strajkowego w stoczni, brał aktywny udział w zajściach ulicznych przed Komitetem Wojewódzkim PZPR oraz Komendą Miejską M.O.” Znajduje się tam też zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, datowane na 21.12.1970 r. podpisane nazwiskiem Lecha Wałęsy.
W dokumencie czytamy, że oprócz zobowiązania do utrzymania w tajemnicy kontaktów z SB, domniemany podpisujący zapewnia, że będzie „współpracować ze służbą bezpieczeństwa w wykrywaniu i zwalczaniu wrogów PRL”.
Dokument kończy się zdaniem „Przekazywane informacje będę podpisywał pseudonimem „Bolek” i podpisem „Lech Wałęsa”. Wśród innych dokumentów są pokwitowania odbioru pieniędzy podpisane Bolek. Są również liczne donosy, dotyczące pracowników stoczni w Gdańsku. W dokumentach znajdują się opisy nastrojów panujących wśród robotników, ich działań przeciwko władzy ludowej. Pojawiają się nazwiska „Uważam, że Jasiński i Popielewski mogą być członkami jakiejś komórki organizacyjnej, która może zorganizować strajk” – pisze TW Bolek w jednym z donosów. Dalej wskazuje też, jak mógłby się bardziej uwiarygodnić przed kolegami: „Wskazane, aby dla lepszego zakonspirowania mojej osoby, wezwać mnie na MO gdyż inne osoby z mojego wydziału są zorientowane o mojej działalności w Radzie Delegatów i niewzywanie mnie na komendę może wzbudzić różne podejrzenia” – miał przekazywać swojemu oficerowi prowadzącemu TW Bolek. Radził też, jak przesłuchiwać na komendzie innego stoczniowca „Rozmowa z nim powinna być delikatna, gdyż może on bardziej zamknąć się w sobie i nie uzewnętrzniać swoich myśli” – twierdził TW Bolek.
Wśród dokumentów jest też raport sygnowany przez SB, który dotyczy „wybrakowania oryginalnego doniesienie tw ps.”BOLEK” z dnia 12.01.1971 roku, wyłączonego z teczki pracy (…). „Dokument ten wykorzystany został w działaniach specjalnych krypt. „Ambasador” realizowanych w pierwszej dekadzie 1982 r.” Chodzi o akcję komunistycznych służb, mającą na celu zdyskredytowanie Lecha Wałęsy w oczach Zachodu i niedopuszczenie do przyznania mu Pokojowej Nagrody Nobla.
W innym, ręcznie pisanym dokumencie dotyczącym stoczniowców, TW Bolek pisze o złych nastrojach wśród załogi, dzieli się też swoimi podejrzeniami dotyczącymi jednej z osób i jej zaangażowania w działalność opozycyjną. Otrzymuje też zadania w związku z pojawieniem się antyrządowych ulotek – „dążyć do ustalenia, gdzie przepisywane lub powielane są ulotki, kto jest ich autorem”, „ustalić szczegóły dotyczące organizowania ewentualnego strajku”, „odnośnie Sorskiego Leszka (osoba podejrzewana o działalność opozycyjną – przyp.red.) ustalić wszystkie jego kontakty i ewentualny ich charakter. Oficer prowadzący wskazuje też kolejne spotkania, które w połowie stycznia 1971 roku odbywają się dwa dni z rzędu.
Jest też datowane na 9.06.1976 rok postanowienie o rozwiązaniu współpracy z TW Bolek. Tam czytamy, że celem pozyskania współpracownika, było „rozeznanie działalności kierownictwa Komitetu Strajkowego oraz innych osób wrogo działających po wypadkach grudniowych 1970 ro., w Stoczni Gdańskiej”. Z dokumentu dowiadujemy się, że TW Bolek „od roku 1970 do 1972 przekazał szereg cennych informacji dot.destrukcyjnej działalności niektórych pracowników. Na podstawie otrzymanych materiałów założono kilka spraw. W tym czasie dał się poznać jako jednostka zdyscyplinowana i chętna do współpracy”.
Autor dokumentu tłumaczy, że po ustabilizowaniu sytuacji w stoczni, ze strony tajnego współpracownika „dało się zauważyć niechęć do dalszej współpracy”. Oficer SB stwierdza też, że TW Bolek podczas zebrań stoczniowej załogi, „bez uzasadnienia krytykował kierownictwo”. Po każdym takim wystąpieniu przeprowadzano z nim rozmowę dyscyplinującą, ale tajny współpracownik tłumaczył, że „bez zabierania głosu w obronie pracowników, straci całkowicie zaufanie w załodze”. W związku z wystąpieniem 11.02.1976 roku 30.04.1976 roku został zwolniony ze Stoczni Gdańskiej. „Biorąc pod uwagę niewłaściwe zachowanie t.w.Bolek i to, że został zwolniony ze stoczni, uważam wyeliminowanie go z czynnej sieci agenturalnej, posiadaną teczkę personalną i roboczą złożyć do archiwum”.
W podsumowaniu współpracy z tajnym współpracownikiem Bolek, SB podkreśla, że „za przekazywane informacje był wynagradzany i w sumie otrzymał 13.100 złotych, wynagrodzenie brał bardzo chętnie.
W dokumentach udostępnionych dziennikarzom i historykom jest też list do dyrektora Archiwum Akt Nowych w Warszawie, datowany na 5 kwietnia 1996 roku i podpisany przez Czesława Kiszczaka. Jego autor pisze, że zachowane materiały dotyczące TW Bolka do 1989 roku chronił przed wykorzystaniem do kompromitacji Lecha Wałęsy oraz ruchu, któremu przewodził (Solidarności). Po 1989 natomiast – jak dodaje – zdecydował się chronić je przed ich zniszczeniem lub wykorzystaniem do rozgrywek politycznych, zarówno przez ludzi lewicy, jak i prawicy. Autor listu dodaje, że dokumenty należałoby udostępnić „poważnym naukowcom-historykom (…) w spokojniejszych czasach”, by ułatwić im „obiektywne i rzetelne opisanie naszej najnowszej historii”. Prosi też, by uczyniono to nie wcześniej niż 5 lat po śmierci Lecha Wałęsy.
Na razie nie wiadomo, czy dokumenty znalezione w domu Czesława Kiszczaka są prawdziwe. Najprawdopodobniej zajmą się nimi biegli – między innymi grafolog.
Sam Lech Wałęsa ponownie zapewnił, że nie został złamany przez komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa. – To nieprawda – napisał na swoim mikroblogu były prezydent. Jednak według Wałęsy jego przegrana polega na tym, iż „prawie wszyscy” uwierzyli, że 46 lat temu doszło do jego krótkiej współpracy z SB. – To nieprawda – napisał Wałęsa. – Nie jestem w sanie jednak Was Przekonać. Dziękuję, zdradziliście mnie nie ja Was – napisał Lech Wałęsa.
Udostępnione przez IPN dokumenty liczą ponad 750 stron, a wgląd do nich mają od dziś dziennikarze i naukowcy. Dziennikarze mogą filmować oraz fotografować przeglądane materiały. Możliwe jest również zamówienie ich kopii cyfrowych. Od środy wgląd w materiały będzie możliwy również w czytelniach w oddziałach i delegaturach Instytutu.
Czytelnia Instytutu będzie otwarta do 21:00.