Uzależnienie od zakupów jest często bagatelizowane i trywializowane. Tymczasem, jak każdy inny nałóg, potrafi zrujnować życie – mówi w rozmowie z PAP psycholog i psychoterapeuta, Katarzyna Kucewicz.
„Od zakupów przeważnie uzależnione są kobiety, ok. 30-35 roku życia, z dużych miast, zamożne; które z jednej strony lubią robić zakupy, z drugiej mają dużo stresów i nie bardzo potrafią sobie z nimi dawać radę. Z moich doświadczeń wynika, że najchętniej kupują ubrania, kosmetyki, książki” – opowiada Katarzyna Kucewicz, specjalistka od spraw uzależnień behawioralnych, szczególnie zakupoholizmu, autorka książki „Zakupoholizm. Jak samodzielnie uwolnić się od przymusu kupowania”.
Problem może też dotyczyć mężczyzn, którzy nazywają się wówczas gadżeciarzami albo kolekcjonerami, i kupują sprzęt elektroniczny czy zegarki.
„Osoby, które do mnie trafiają, opowiadają dość schematycznie, że ich życie polega na intensywnej pracy – i wydawaniu zarobionych pieniędzy w czasie kilkugodzinnych maratonów po galeriach handlowych” – opowiada psychoterapeutka. – „Moi pacjenci mówią, że często biorą nadgodziny, nieraz też proszą, żeby wizyty były co dwa tygodnie, gdyż nie stać ich na wizytę co tydzień. To absurdalne, gdy widzi się osobę z bardzo kosztowną torebką, a która mówi: +pani Kasiu, przykro mi, nie mam pieniędzy, żeby cztery razy w miesiącu być na terapii+. Bo wszystkie pieniądze kompulsywnie wydaje w sklepach”.
Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z uzależnieniem od komputera, telefonu komórkowego czy zakupów, mechanizm nałogowy jest taki sam – zauważa Kucewicz. „Zawsze istnieje ten sam mechanizm przymusowego, impulsywnego głodu, który nie pozwala nam w sposób spokojny wykonywać danej czynności, np. zakupów. Sprawia, że stajemy się nienaturalnie pobudzeni, dostarcza adrenalinę. Zakupoholicy mówią, że zakupy są dla nich lepsze niż seks” – opowiada.
Według Kucewicz uzależnienie od kupowania nie różni się pod tym względem np. od hazardu. „Nie ma granicy, której tacy ludzie nie przekraczają. Znam zakupoholików, którzy brali różnego rodzaju kredyty, a potem kredyty na kredyty, żeby tylko móc kupować; ludzi, którzy mieli kilka kart kredytowych; którzy oszukiwali, nie spłacali należności, i nie bali się komornika, bo kiedy widzieli nową parę butów w sklepie – nie umieli się opanować” – opowiada psycholog.
Dla zakupoholika galeria handlowa jest antydepresantem; remedium, które pozwoli się uspokoić, odprężyć – tłumaczy Kucewicz. „W sklepach znajdują to, co inni w sporcie. Nie jeżdżą na zakupy po coś konkretnego, tylko by rozładować bardzo silne napięcie, będące wynikiem stresu w pracy albo w związku” – mówi.
Są też zakupoholicy, którzy nie wydają pieniędzy na siebie, tylko na bliskich. Zapożyczają się i wydają ponad stan, żeby kupić prezenty i przypodobać się bliskim.
Zdaniem psycholog kompulsywne zakupy mają również wypełnić wewnętrzną pustkę, jaka pojawia się u osób, które doznały dużego osamotnienia w dzieciństwie, odrzucenia ze strony rodziców czy rówieśników, lub którym brakuje relacji z drugą osobą.
„W przypadku lęku, nawet przed śmiercią, zakupy pełnią czasem rolę fortecy. Widać to, kiedy osoby umierające, cierpiące na nowotwory, przejawiają tendencję do zakupoholizmu. Rzeczami materialnymi, codziennością, starają się odgrodzić się od myśli o charakterze egzystencjalnych” – opowiada psychoterapeuta.
Zakupy stają się niebezpieczne, kiedy człowiek podporządkowuje im całe życie, a jednocześnie zaniedbuje relacje i pracę – zaznacza Kucewicz.
Dodaje, że można być zakupoholikiem, i nie zdawać sobie z tego sprawy. „Sporo osób, które do mnie przychodzi, nie zdaje sobie sprawy, że ma problem z nałogiem. Czasem ktoś przychodzi z całkiem innym problemem, np. dotyczącym kłótni małżeńskich. I dopiero kiedy drążę, czego dotyczą kłótnie – ta osoba mówi: trochę za dużo wydaję, a kiedy podrążę głębiej – okazuje się, że przyczyną problemu jest zagłuszanie emocji zakupami” – tłumaczy ekspertka.
Psychoterapeutka zwraca uwagę, że uzależnienie od kupowania to problem poważny, ale często lekceważony – zwłaszcza przez media, np. za sprawą filmów takich, jak choćby „Wyznania zakupoholiczki” czy „Seks w Wielkim Mieście”. Problem można jednak zdiagnozować i leczyć. „Nie ma takiego stanu zakupoholizmu, który byłby stanem beznadziejnym. Przy chęci, silnej woli i wysiłku, można się nauczyć kontroli” – przekonuje Kucewicz.
„Odwykanie od zakupoholizmu jest jak rzucanie palenia” – mówi. Można próbować samodzielnie, można wspomagać się książką. Są osoby, które potrzebują wsparcia, wtedy warto skorzystać z psychoterapii uzależnień albo terapii indywidualnej. „Nauka kontroli i przystopowanie wydatkowania to często dopiero początek pracy nad sobą, i dochodzenia do wewnętrznego spokoju” – powiedziała ekspertka.
Zjawisko uzależnienia od zakupów jest wciąż w Polsce słabo rozpoznane. Szacuje się, że problem może dotyczyć 3-5 proc. populacji – mówi Kucewicz. Dla porównania, wśród mieszkańców Wielkiej Brytanii zakupoholicy mogą stanowić nawet ok. 15 proc. (PAP)