Tylko przez ostatnie 2 tygodnie niska temperatura zabiła w Polsce ponad 20 osób. Główną przyczyną zgonów jest hipotermia czyli znaczne wyziębienie organizmu. Kiedy temperatura ciała osiąga 28 stopni, to taki stan zagraża już ludzkiemu życiu. Według danych GUS co roku od 330 do nawet 600 osób w Polsce umiera z powodu hipotermii.
Tegoroczna zima zbiera ponure żniwo, dlatego naprawdę warto wiedzieć jak pomóc ofiarom wyziębień i jak samemu uchronić się przed zamarznięciem. Pamiętajmy, że najważniejszym jest, aby w przypadku wychłodzenia organizmu przede wszystkim podtrzymać funkcje układu krążenia poszkodowanego do momentu przyjazdu ratowników medycznych. Bardzo istotnym jest, aby wykonywać dobrej jakości masaż serca z uciskaniem klatki piersiowej w cyklu 100/minutę i sztucznym oddychaniem. Gdy oddech powróci, osobę należy przenieść do ciepłego miejsca, okryć kocami, kurtkami i podtrzymywać z nią kontakt werbalny.
Zwykło się powtarzać, że do wychłodzenia organizmu może dojść zimą w wysokich partiach górskich lecz tak naprawdę narażeni jesteśmy na wychłodzenie przez cały rok – nawet latem – i także w mieście. Problem ten dotyczy zwłaszcza bezdomnych i alkoholików.
Rozróżniamy kilka stadiów hipotermii. W pierwszym stadium wychłodzenia, temperatura ciała spada do około 32-35 stopni Celsjusza. U poszkodowanego pojawiają się dreszcze, ale jest przytomny. Dreszcze to objaw, który sygnalizuje, że organizm potrzebuje dodatkowego ciepła, aby móc się ogrzać. W tym stadium wychłodzenie organizmu jest niewielkie, wystarczy pic ciepłe płyny, wysuszyć mokre ubrania, przebywać w ciepłym miejscu.
Drugie stadium hipotermii występuje, gdy temperatura ciała spada do 28 stopni Celsjusza. Wtedy człowiek traci koordynację ruchów, jest apatyczny występują zaburzenia mowy. W takim stanie osoba, aby dojść do siebie, wymaga już pomocy innych,.
W trzecim stadium temperatura ciała wynosi około 24 stopni. Człowiek traci przytomność, jego źrenice nie reagują na światło, tętno jest ledwo wyczuwalne, stan wyziębionego przypomina śmierć. Na tym etapie niezbędna jest reanimacja. W utrzymaniu poszkodowanego przy życiu doskonale pomaga urządzenie do mechanicznej kompresji klatki piersiowej – LUCAS2.
Doktor LUCAS, bo tak go potocznie nazywają ratownicy i lekarze wykonuje 100 ucisków na minutę o głębokości kompresji ponad 5 cm. Użycie takiego sprzętu w resuscytacji krążeniowo-oddechowej daje pacjentowi dużo większą szansę przeżycia niż masaż wykonywany przez człowieka. Mechaniczna precyzja pozwala na skuteczną resuscytację, także w trakcie transportu karetką pacjenta do szpitala.
W stadium czwartym hipotermii dochodzi do zatrzymania krążenia, temperatura spada poniżej 2 stopni Celcjusza. Stadium piąte to hipotermia nieodwracalna, czyli zgon..
W Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach lekarze, pielęgniarki i personel medyczny mogą mówić o medycznym sukcesie, bowiem odratowano 62-letniego mężczyznę, który trafił tam w stanie skrajnego wychłodzenia. Temperatura jego ciała wynosiła 23 stopnie Celsjusza. Poszkodowany był nieprzytomny, miał zatrzymaną akcję serca. W drodze do szpitala poddany został zewnętrznemu masażowi serca. W szpitalu podłączono go do sztucznego płuco-serca, które podgrzało i dotleniło jego krew. Obecnie stan pacjenta jest stabilny. Gdyby nie nowoczesna aparatura medyczna pacjent by nie przeżył.
Załoga szpitala ratująca poszkodowanego mężczyznę zgodnie potwierdza – Byliśmy zaskoczeni efektywnością pracy LUCASa. Siły ratowników podczas wykonywania nawet kilkunastominutowej resuscytacji słabną. LUCAS natomiast zapewnia stały, jednostajny rytm uciśnięć o prawidłowej głębokości. Ręcznie bardzo trudno byłoby utrzymać odpowiednią częstotliwość i głębokość uciśnięć. Urządzenie, oczywiście nigdy nie zastąpi człowieka, ale z pewnością skuteczniej wykonuje kompresję klatki piersiowej. Gdy w grę wchodzi ratowanie ludzkiego życia, głębokość i tempo takiego masażu odgrywa ogromne znaczenie.
Jak do tej pory największym sukcesem polskiej medycyny w ratowaniu pacjenta znajdującego się w hipotermii głębokiej był przypadek 2-letniego Adasia, którego odratowano gdy temperatura jego ciała wynosiła tylko 12 stopni Celsjusza. Lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie do tej pory rozpatrują ten przypadek w kategoriach cudu.