Podczas mrozu na zamarznięcie narażone są również zwierzęta; w największym niebezpieczeństwie są psy na łańcuchach – alarmuje Fundacja VIVA! Przypomina, że trzymanie psa bez ciepłego schronienia i narażanie go na cierpienie to przestępstwo i apeluje o reagowanie na takie sytuacje.
W nocy z piątku na sobotę należy się spodziewać silnych mrozów. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia dla dziewięciu województw, m.in. mazowieckiego, lubelskiego, podkarpackiego, świętokrzyskiego, małopolskiego, wielkopolskiego, Beskidu Śląskiego i Żywieckiego oraz Sudetów.
Obrońcy zwierząt apelują, żeby w taką pogodę nie zapominać o psach i kotach. „Każda zimna noc, mroźny dzień to kolejna śmierć. Zamarzają na oczach ludzi: właścicieli i przechodniów. Każdy może pomóc, ale prawie nikt tego nie robi. Zamarzają na łańcuchach, są głodne, słabe, w końcu umierają i zasypuje je śnieg. W środku miasta, a jeszcze więcej na wsiach. Codziennie słyszymy, że zamarzają ludzie bezdomni, ale nie słyszy się nic o zamarzających, pozostawionych na śmierć psach, których w Polsce są setki” – alarmuje Fundacja VIVA! Akcja dla Zwierząt.
Przypomina, że trzymanie psa bez ciepłego schronienia, odpowiedniego jedzenia i wody, narażanie go na cierpienie to przestępstwo i podkreśla, że każdy, kto widzi taką sytuację, powinien zareagować. „Trzeba zareagować w stosunku do właściciela takiego zwierzęcia. Czasami to pomaga. Wiem, że często mamy blokadę przed zwracaniem uwagi ludziom, bo reakcje bywają nieprzyjemne, ale czasem można komuś rozmową uświadomić pewne rzeczy” – przekonuje w rozmowie z PAP Cezary Wyszyński z Fundacji VIVA!.
Jego zdaniem trzeba użyć odpowiedniej argumentacji – jeśli do kogoś nie trafiają argumenty odwołujące się do dobra zwierząt, zawsze można przypomnieć, że niezapewnienie zwierzęciu odpowiednich warunków, doprowadzenie do jego śmierci jest karalne. „Ja bym powiedział, że dopuszczenie do zamarznięcia zwierzęcia to jest ta najgorsza forma znęcania się. Jest to zagrożone karą do 3 lat pozbawienia wolności. Jeśli ktoś nie dba sam z siebie o dobro zwierząt, to może taki argument na niego zadziała” – mówi Wyszyński.
Tego rodzaju sprawę można od razu zgłosić na policję, do straży miejskiej czy organizacji zajmującej się ochroną zwierząt, takiej jak np. VIVA!, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami (TOZ) lub OTOZ Animals. Policjanci i strażnicy miejscy mają obowiązek interweniować, ale – jak podkreśla fundacja – nie zawsze to robią, więc najlepiej dopilnować żeby podjęli działania.
Wyszyński przekonuje, że w czasie silnego mrozu trudno jest stworzyć takie warunki, żeby zwierzęciu było ciepło na zewnątrz. „Apelujemy o to, żeby w taką pogodę wpuścić zwierzę do domu. Jeśli ktoś nie chce psa w domu, zawsze może pozwolić mu przebywać w jakimś przedsionku, garażu, pomieszczeniu gospodarczym. Wpuśćmy go choć na te kilka najzimniejszych dni i połóżmy coś, żeby nie spał na betonie – kawałek koca, materaca, cokolwiek” – zachęca Wyszyński.
Jeśli ktoś nie chce tego zrobić, musi pamiętać, że podstawą jest ocieplona buda. „Niestety, budy wyglądają różnie, mieliśmy takie zgłoszenia, gdzie zamiast budy była metalowa beczka. W takich warunkach ciężko jest w jakikolwiek sposób zabezpieczyć zwierzę przed mrozem” – mówi Wyszyński. Podkreśla, że buda powinna być drewniana i ocieplona, również – co bardzo ważne – od spodu; nie wystarczą ocieplone ściany, trzeba też zabezpieczyć podłogę i dach. Dodatkowo – jak radzi Wyszyński – warto zabezpieczyć wejście prowizoryczną zasłonką, żeby nie zawiewał wiatr – np. kawałkiem wygładzimy czy materiału. „A najtańszym sposobem jest napchanie budy słomą, by w ten sposób ją trochę ocieplić, żeby zwierzę mogło się w tej słomie zagrzebać. Wszystko jest lepsze niż buda, która nie daje żadnego ciepła psu” – podkreśla Wyszyński.
Zwraca uwagę, że w równie trudnej sytuacji są wolnożyjące koty. „Przez cały rok apelujemy o to, by nie wyrzucać kotów z piwnic; powstrzymajmy się od tego zimą, zwłaszcza w czasie mrozów. To też jest znęcanie się nad zwierzętami” – przypomina.
Coraz popularniejsze, zwłaszcza w miastach, stają się domki dla kotów, jednak zdaniem Wyszyńskiego nie zawsze są one dobrym rozwiązaniem. „Przede wszystkim ważne jest, gdzie ten domek będzie postawiony, bo jeśli ustawi się go dosyć daleko od bloku, w okolicy którego bytują koty, tak, że będą musiały przejść przez ulicę czy drogę, żeby się do niego dostać, to narażamy je na śmierć pod kołami samochodu. W domkach koty są też bardziej narażone na niebezpieczeństwo – czy to ze strony nieprzychylnych ludzi, czy agresywnych psów. Dużo bezpieczniejsze są w piwnicach, gdzie mają ciepło” – mówi Wyszyński.
Zwraca uwagę, że w najgorszej sytuacji w czasie mrozów są psy na łańcuchach – to właśnie one najczęściej zamarzają. „Mają mniejszą możliwość ruszania się i rozgrzania się w ten sposób, poza tym często zdarza się, że owijają się wokół kołka do którego przypięty jest łańcuch i w ogóle nie mogą do budy wejść, bo łańcuch się robi za krótki” – mówi Wyszyński.
Przyznaje, że łańcuchy to „sól w oku osób dbających o dobro zwierząt”. „Mamy nadzieję wprowadzić przepisy, które tego zakażą. Niedawno zakaz trzymania psów na łańcuchach wszedł na Węgrzech. U nas jest na razie zakaz trzymania na łańcuchu krótszym niż 3 metry i dłużej niż 12 godzin, choć akurat ten czasowy aspekt jest trudny do wyegzekwowania” – uważa Wyszyński. Jego zdaniem zmierzamy w dobrą stronę – obowiązujący przepis, choć niedoskonały – pokazuje pewną tendencję. „Wierzę, że w tej kadencji Sejmu uda się uchwalić już całkowity zakaz trzymania psów na łańcuchach” – podkreśla.
(PAP)