NSZZ ”Solidarność” chce by rząd wprowadził ograniczenia handlu w niedzielę. Przedstawiciele związku spotkali się w tej sprawie z premier Beatą Szydło. Waldemar Bartosz, przewodniczący Zarządu Regionu Świętokrzyskiego ”Solidarności” wyjaśnia, że według propozycji, czynne byłyby stacje benzynowe oraz sklepy, których właściciele sami zdecydują się stanąć za ladą. Związek chce też, by samorządy mogły decydować o chwilowym zniesieniu zakazu, na przykład z okazji lokalnego festynu czy koncertu.
Propozycję Solidarności popiera duża grupa pracowników kieleckich sklepów, zwłaszcza tych działających w galeriach handlowych. – Niedzielę powinniśmy spędzać z rodziną, a nie w sklepie pracując do 21 – mówią sprzedawcy. Są jednak i tacy, którzy obawiają się, że ograniczenie handlu sprawi, iż pracodawcy zdecydują się zwolnić część personelu.
Według Krzysztofa Filipka ze Świętokrzyskiego Związku Pracodawców Prywatnych ”Lewiatan”, zwolnienia oraz bakructwa niewielkich sklepów są bardzo prawdopodobne. – Trzeba podjąć rzetelną debatę, jak polska gospodarka poradzi sobie z taką zmianą. Mówi się o 40 tysiącach osób, które mogą stracić zatrudnienie. Naszym zdaniem przedsiębiorstwa odczują wprowadzenie wolnych niedziel i może nastąpić fala upadłości firm – twierdzi Krzysztof Filipek.
Waldemar Bartosz uważa, że wprowadzenie wolnych niedziel nie spowoduje zwolnień. Jak mówi, ”Solidarność” ma dostęp do badań, z których wynika, że obecnie w handlu brakuje przynajmniej kilkunastu tysięcy pracowników.