To była jedna z największych katastrof w dziejach polskiej żeglugi handlowej. 23 lata temu, 14 stycznia 1993 roku na Morzu Bałtyckim zatonął prom „Jan Heweliusz”. Do tragedii doszło w czasie rejsu ze Świnoujścia do Ystad, u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia. Zginęło 55 osób, w tym 20. marynarzy i 35 pasażerów. Niemieckie i duńskie służby ratownicze uratowały 9. członków załogi. Nie odnaleziono ciał kilku osób.
Jan Heweliusz wyszedł w morze 5 minut po północy. Na Bałtyku był silny sztorm, który później osiągnął 12. stopni w skali Beauforta. Około 4.10 doszło do przechylenia promu, następnie odpadły ładunki z pokładów, w końcu jednostka obróciła się do góry dnem o godzinie 5.12.
Przyczyny zatonięcia promu badały Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni oraz Odwoławcza Izba Morska. Orzeczenia różniły się między sobą. Ostatecznie odpowiedzialnością obarczono częściowo armatora, Polski Rejestr Statków, administrację morską, a także załogę, w tym kapitana promu, który zginął w katastrofie.
Wdowy po marynarzach zaskarżyły orzeczenie izb morskich do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. W 2005 roku Trybunał orzekł, że Polska naruszyła prawo do sprawiedliwego osądzenia okoliczności zatonięcia promu i przyznał skarżącym odszkodowania.
Wrak Heweliusza wciąż leży na dnie Bałtyku. Miejsce to jest oznaczone pomarańczowo-czarną boją z miniaturową latarnią morską i anteną radiową. Co roku marynarze zrzucają tam okolicznościowe wieńce. Mimo sprzeciwu rodzin ofiar katastrofy, do wnętrza wraku są organizowane podwodne wyprawy. W 2008 roku podczas jednej z eksploracji zginął polski nurek.
W 20. rocznicę zatonięcia promu w Świnoujściu odsłonięto tablicę poświęconą ofiarom katastrofy. Znalazł się na niej cytat z wiersza polskiej noblistki Wisławy Szymborskiej: „Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci”.
Po 10. latach postępowania, prowadzonego w sprawie katastrofy Heweliusza, Odwoławcza Izba Morska orzekła, że prom był w złym stanie technicznym, jednak nie dopatrzyła się związku między stanem jednostki, a wypadkiem. Uznała w związku z tym, że armator promu – spółka Euroafrica – jest niewinny. Izba ustaliła ponadto, że jedną z przyczyn tragedii były błędy popełnione przez dowodzącego promem kapitana.
Orzeczenie zaskarżyło 11 instytucji i osób, wśród nich Stowarzyszenie Wdów i Rodzin Marynarzy, które skierowało sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Ten w marcu 2005 roku uznał, że Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni nie rozpatrzyły bezstronnie kwestii sprawy zatonięcia promu, między innymi pomijając materiał dowodowy oraz nie przesłuchując istotnych świadków. Trybunał przyznał skarżącym odszkodowania po 4600 euro za straty moralne.
Zdaniem Trybunału w Strasburgu, w postępowaniu sądowym został złamany jeden z artykułów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Trybunał zauważył również, że przewodniczący polskiego sądu, jak i jego zastępca byli mianowani i odwoływani z urzędu przez ministra sprawiedliwości w uzgodnieniu z ministrem od spraw morskich. Obowiązywała ich więc, hierarchiczna podległość.