Transportowcy zablokują w poniedziałek tirami ważne drogi krajowe, skrzyżowania oraz dojazdy do przejść granicznych. W ten sposób będą manifestować sprzeciw wobec trudnego – jak uważają – swego położenia.
„Próba wyeliminowania nas z rynku przychodzi zarówno ze wschodu, jak i zachodu Europy” – mówi Informacyjnej Agencji Radiowej właściciel firmy transportowej z Siedlec i jeden z koordynatorów strajku Michał Wereszczyński. Z jednej strony jest to objęcie polskich przewoźników niemieckimi i francuskimi przepisami o płacy minimalnej, z drugiej rosyjskie prawodawstwo, które ogranicza transport z Europy Zachodniej i Polski na wschód.
Zdaniem rozmówcy IAR polski rząd tylko pozoruje działania, a bardzo cierpliwa dotychczas branża transportowa nie może już czekać. „Polski rząd chwali się tym, że z płacy minimalnej w Niemczech został zwolniony transport, który przejeżdża tranzytem, a to tylko 20 procent polskich ciężarówek” – zwraca uwagę Michał Wereszczyński. Dodaje, że większość transportów do przywóz, albo wywóz towarów z Niemiec, a w tym obszarze nie robi się nic.
Protesty przewoźników odbędą się w ciągu dnia w kilkunastu miejscach w kraju. Jeden z największych zapowiedziano w Wólce Dobryńskiej na Lubelszczyźnie, na skrzyżowaniu dróg krajowych numer 2 i 68 prowadzących do przejść granicznych w Terespolu i Koroszczynie. O 10-tej drogę zablokują tam m.in. tiry ze wschodniego Mazowsza. Później sznur aut ma wyruszyć w kierunku terminala w Koroszczynie.
Transportowcy zamierzają także sparaliżować okolice polsko-niemieckich przejść granicznych w Kołbaskowie, Gubinie, Jędrzychowicach i Olszynie. Tiry będą także robiły pętle, na wielu ważnych drogach Mazowsza, Podlasia, Lubelszczyzny, Małopolski, a także w województwach łódzkim, pomorskim, kujawsko-pomorskim i zachodniopomorskim.