Mnogość mniej znanych przez społeczeństwo kandydatów startujących w wyborach prezydenckich to skutek tego, że Polacy wbrew pozorom interesują się polityką – stwierdził na naszej antenie dr Witold Sokała, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Jego zdaniem, złudzenie, że można żyć poza polityką przestaje mieć dzisiaj rację bytu. To powoduje, że wielu ludzi próbuje mniej lub bardziej udolnie realizować popularne hasło „Weź te sprawy publiczne w swoje ręce” i pewnie z dobrej woli zgłasza swoją kandydaturę, organizuje komitety poparcia i próbuje zbierać podpisy – mówi gość Radia KIelce.
Według niego, większość tych eksperymentów skończy się fatalnie, o ile nie wszystkie, ponieważ ordynacja bardzo mocno promuje tylko te duże, profesjonalne komitety. Witold Sokała uważa, że zarejestrowanie tzw. komitetów egzotycznych nie oznacza, że zdołają one zebrać 120 tysięcy podpisów, a nawet jeśli, to pewnie są niewielkie, bo gra rozegra się między tymi wielkimi.
Politolog z UJK przyznał, że dla wielu kandydatów, którzy nie udzielają się w polityce, a w sferze publiczno-artystyczno-dziennikarskiej, start w wyborach to dobra okazja do wylansowania swojego nazwiska pod względem komercyjno-marketingowym. Udział takich osób w kampanii prezydenckiej – to jak zaznaczył politolog – zjawisko znane w bardziej rozwiniętych systemach demokratycznych ze znacznie dłuższą tradycją niż nasza. Start w wyborach przyciąga takich właśnie kandydatów z niszowym problemem, a to jest okazja do zainteresowania nim szerszej opinii publicznej – dodał Witold Sokała.
Jak już informowaliśmy, w Państwowej Komisji Wyborczej zarejestrowało się 20 komitetów wyborczych.