W szkolnych sklepikach nie będzie można sprzedawać tak zwanego śmieciowego jedzenia, w czwartek zadecydował sejm. Nowelizację ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia przygotowali politycy PSL. W praktyce zakazuje ona sprzedaży chipsów, ciastek, napojów energetycznych i fast-foodów. Jak mówi Grzegorz Bień, świętokrzyski wicekurator oświaty – dyrektorzy szkół i bez znowelizowanej ustawy dbali o to, by w sklepikach szkolnych dzieci miały dostęp do zdrowej żywności.
– W tym roku świętokrzyskie szkoły, może nie wszystkie, ale na pewno kieleckie, pilnują tego. W każdej placówce dzieci dostają jabłka. Myślę, że większość dyrektorów podpisując umowę z ajentem dba o to, żeby w sklepiku była żywność zdrowa – przekonuje wicekurator.
Ajentom prowadzącym sklepik szkolny, którzy będą oferować uczniom śmieciową żywność, grozić będzie nawet 5 tysięcy złotych kary, a dyrektor szkoły będzie mógł z nimi rozwiązać umowę w trybie natychmiastowym.
Według Grzegorza Bienia, samo zabronienie sprzedaży chipsów i słodyczy w sklepikach nie powstrzyma plagi nadwagi i otyłości wśród dzieci. Konieczna jest zmiana świadomości rodziców, bo to od nich uczniowie zwykle uczą się niezdrowych nawyków.
Wielokrotnie miałem okazję przyglądać się konsumpcji tej śmieciowej żywności przez dzieci. Chociażby wiosną tego roku, kiedy uczestniczyłem w turnieju dla najmłodszych uczniów szkół podstawowych z całego województwa. Wszystkie możliwe automaty, do których można było wrzucić pieniądze i wyciągnąć na przykład batony zostały przetrząśnięte właśnie przez rodziców młodych zawodników – opowiada Grzegorz Bień.
To, jakie produkty spożywcze powinny znaleźć się w sklepikach szkolnych określi rozporządzenie ministra zdrowia.