Coraz większy niepokój ogarnia sandomierzan w związku ze spodziewaną rano falą kulminacyjną na Wiśle. Na wał w Koćmierzowie cały czas przychodzą mieszkańcy miasta, aby obserwować sytuację.
Dariusz Szymański, właściciel zakładu w prawobrzeżnej części Sandomierza powiedział, że wie, co znaczy tragedia powodzi, bo wraz z rodziną przeżył ją w 2010 roku. Na razie nie zdecydował się na ewakuację firmy, bo nie jest to takie proste – jak stwierdził – nie chodzi tylko o spakowanie walizki, ponadto ma pewne zobowiązania wobec klientów.
Według sandomierzan – groźba ewentualnej powodzi byłaby mniejsza, gdyby regularnie oczyszczane było z krzewów międzywale. Ludzie mają pretensje o to, że przepisy z zakresu ochrony przyrody są zbyt restrykcyjne i uniemożliwiają takie działania.
– Niech się ludzie wytopią bo ważniejsze są ptaszki. Jak nie ma zagrożenia to nic się nie robi i to jest największy błąd – powiedział jeden z mieszkańców Koćmierzowa.
Po powodzi z 2010 roku padały stwierdzenia, że zarośnięte międzywale spowodowało dodatkowe spiętrzenie wody wiślanej o jedną trzecią.
Fala kulminacyjna na Wiśle w Sandomierzu spodziewana jest o godzinie 11.00. Ma mieć wysokość ok. 780 cm.