W krakowskim sądzie rozpoczął się proces zbiorowy sandomierskich powodzian. 27 osób, poszkodowanych w 2010 roku w wyniku przerwania wałów wiślanych domaga się odszkodowania od Skarbu Państwa.
Przed sądem powodzianie dowodzą, że właśnie decyzje i opieszałość urzędników państwowych spowodowały rozmiar katastrofy.
Jesteśmy przekonani o swoich racjach – mówi Zbigniew Rusak – jeden z poszkodowanych. Dodaje, że argumentem przemawiającym za winą urzędników było ich stwierdzenie przed sądem, że brakowało pieniędzy na zagwarantowanie bezpieczeństwa przeciwpowodziowego.
Dodatkowo powodzianie dowodzą, że wał w okolicach Sandomierza, który został przerwany przez Wisłę, był źle wykonany. Nie miał wymaganych stalowych podpór oraz betonowych zabezpieczeń – mówi prowadzący firmę budowlaną Henryk Kaczor.
Dwudziestu siedmiu powodzian żąda w sumie odszkodowań na ponad 17 milionów złotych. Jednak o zadośćuczynienie będą mogli ubiegać się dopiero w kolejnych procesach, gdy sąd zdecyduje, czy urzędy państwowe i samorządowe są odpowiedzialne za ich straty.
Na liście pozwanych znalazł się wojewoda świętokrzyski, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie, Świętokrzyski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych oraz powiat sandomierski i władze Sandomierza.
W 2010 roku w regionie świętokrzyskim straty po powodzi oszacowano na prawie miliard złotych.