Związkowcy wychodzą w środę, 11 września na ulice Warszawy, chcą bronić praw pracowniczych. Przewodnicząca rady wojewódzkiej OPZZ, Elżbieta Drogosz stwierdziła na naszej antenie, że rząd lekceważy ludzi pracy i nie chce prowadzić rzetelnego dialogu ze stroną związkową, dlatego zdecydowano się na tak radykalne działania.
W pierwszym dniu protestu pikiety odbędą się m. in. przed ministerstwami: gospodarki, pracy i polityki społecznej oraz transportu. Związkowcy przedstawią szefom resortów swoje postulaty. Przed sejmem powstanie potem miasteczko protestacyjne.
Szefowa OPZZ nie zgodziła się z opinią, że postulaty związków zawodowych są populistyczne. Przypomniała, że w kwestii choćby wydłużenia wieku emerytalnego strona związkowa prezentowała swoje negatywne opinie, ale nie wzięto ich pod uwagę. Również rządowe propozycje elastycznego czasu pracy lub alternatywnych form zatrudnienia nie mają zgody związkowców.
Elżbieta Drogosz przyznała, że ulice nie powinny być miejscem wyrażania niezadowolenia, a manifestacje mogą utrudnić życie mieszkańcom stolicy. Wyjaśniła, że logistycznie tak rozplanowano pikiety, by odbywały się w różnych miejscach i jak najmniej zakłócały spokój. Wyraziła jednocześnie nadzieję, że warszawiacy przyłączą się do protestu.
Manifestacje zorganizowały wspólnie trzy centrale związkowe: „Solidarności”, OPZZ i Forum Związków Zawodowych.