Sąd Rejonowy w Starachowicach skazał prezydenta tego miasta Wojciecha B. na trzy i pół roku więzienia oraz 100 tysięcy złotych grzywny. Przez osiem lat nie będzie też mógł pełnić funkcji publicznych. Na poczet kary pozbawienia wolności sąd zaliczył mu czas, który spędził w areszcie. Poza tym, sąd orzekł przepadek łapówek, które przyjął w wysokości 95,5 tysiąca złotych. Wojciech B. został skazany za korupcję i mataczenie.
Sąd Rejonowy w Starachowicach
Pozostałym oskarżonym Justynie Z. i Marianowi S. sąd wymierzył kary
dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat oraz grzywny 12 i 30
tysięcy złotych. Urzędniczka ze starachowickiego magistratu została skazana za pośredniczenie we wręczaniu łapówek prezydentowi i
mataczenie, a jej dziadek, który jest też przedsiębiorcą za
przekazywanie pieniędzy Wojciechowi B.
Uzasadniając wyrok sędzia Barbara Nowak–Łon powiedziała, że stopień
winy oskarżonych jest wysoki, szczególnie, co do czynów popełnionych
przez Wojciecha B. Oskarżony wykorzystał stanowisko prezydenta nie do
roli gospodarza miasta, ale do działalności przestępczej. Tymczasem
jego zachowanie i postawa moralna powinny być wzorem do naśladowania
dla lokalnej społeczności, która dwukrotnie przy okazji wyborów
samorządowych obdarzyła go olbrzymim zaufaniem.
Prokuratura Apelacyjna w Krakowie żądała wyższej kary dla Wojciecha B.,
czyli czterech i pół roku więzienia. Prokurator Anna Jaskóła
powiedziała, że jest zadowolona ze skazującego wyroku. Nie chciała się
jednak odnieść do wysokości wymierzonych kar.
Skazany Marian S. powiedział, że będzie się odwoływał od decyzji sądu
która jest niesprawiedliwa. W rozmowie z Radiem Kielce podkreślił, że
jest niewinny, a cała sprawa, to prowokacja Centralnego Biura
Antykorupcyjnego.
Wojciecha B. nie było w sądzie. Justyna Z. natomiast
nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Jej obrońca też zapowiedział
apelację.
Wojciech B. został skazany za przyjęcie 95,5 tysiąca złotych łapówek
oraz nakłanianie świadka do składania fałszywych zeznań. W trakcie procesu udowodniono, że przyjął pieniądze od prezesów Zakładu
Energetyki Cieplnej, na których wywierał presję oraz od Mariana S. Jego
proces rozpoczął się w marcu ubiegłego roku. Wtedy został zawieszony w
pełnieniu czynności służbowych.
Małgorzata Pirosz