Właściciele zasypanych i zniszczonych w trakcie grudniowej katastrofy w Ostrowcu garaży, liczą, że to miasto zapłaci im za zniszczone mienie. Prezydent Ostrowca wyjaśnia, że nie ma takich możliwości prawnych, tym bardziej, że nieznana jest jeszcze przyczyna osunięcia się skarpy przy ulicy Polnej w Ostrowcu.
Choć od zawalenia się skarpy minęło dwa tygodnie, właściciele ciągle garaży położonych u podnóża osuwiska, nadal likwidują zniszczenia spowodowane błotną lawiną. Wyceniają też straty, jakie ponieśli z powodu zasypania ich garaży przez zwały gruzu i ziemi.
Bo w zasypanych i zniszczonych garażach znajdowały się nie tylko samochody. Według ostrowieckiej policji, która nadzorowała prace porządkowe oraz prowadzi dochodzenie mające wyjaśnić przyczyny tej katastrofy, w garażach znajdowały się nawet elementy wyposażenia mieszkań. Wszystkie ocalałe przedmioty trafiały do policyjnego depozytu. Podkomisarz Ewa Libuda z ostrowieckiej komendy policji wyjaśnia, że niektóre przedmioty zostaną przekazane do biura rzeczy znalezionych.
O ile zniszczone przez błotną lawinę samochody zostaną wycenione przez biegłego powołanego przez policję, to nie wiadomo, kto zapłaci właścicielom garaży za poniesione szkody. Poszkodowani twierdzą, że skoro płacili podatki, to powinna to zrobić gmina.
Ale prezydent Ostrowca Jarosław Wilczyński nie zgadza się z takimi żądaniami. Wyjaśnia, że budżet gminy nie przewiduje wypłaty takich odszkodowań a poza tym, nie ustalono przyczyny tej katastrofy.
W środę do Ostrowca mają przyjechać geolodzy, którzy znowu będą badać osuwisko. Nie wiadomo jednak, kiedy będą w stanie przedstawić raport z informacją o przyczynach tej katastrofy.
Przypomnijmy, do osunięcia się skarpy pomiędzy ulicami Polną a Mickiewicza w Ostrowcu doszło w nocy z 18 na 19 grudnia. Całkowitemu zniszczeniu uległo 10 garaży, kolejnych kilkanaście zostało zasypanych błotem, zdewastowanych zostało także 19 samochodów.
Teresa Czajkowska