– Jestem z tego nowego dzieła bardzo zadowolony – tak o najnowszej premierze w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach mówi pisarz, Jacek Dehnel. W sobotę po raz pierwszy został pokazany spektakl „Ale z naszymi umarłymi”, który powstał w oparciu o książkę tego pisarza, pod tym samym tytułem.
W Cikowicach pod Bochnią dochodzi do dewastacji cmentarza. Z trzech grobów znikają ciała – tak rozpoczyna się pandemia zombie, którą widzowie mogą obserwować w przekazach medialnych. Media i mechanizmy, które nimi rządzą, zostały trafnie ujęte i pokazane w krzywym zwierciadle, ale obrywa się także politykom, jak również nam samym – Polakom.
„Szalone i wizualnie niesłychanie pomysłowe”
Po prozę Jacka Dehnela sięgnął reżyser, Marcin Liber, który powiedział, że powieść „Ale z naszymi umarłymi”, zafascynowała go.
– Szczerzę uszy na tematy, na literaturę, na dramaty, które mógłbym przenieść do teatru i uważam, że to jest fantastyczny materiał. Co ciekawe, książka ukazała się dwa lata przed pandemią. Od tego czasu świat się zmienił. My opowiadamy o zarazie i pandemii zombie, ale jeszcze kilka tygodni temu czytało się to zupełnie inaczej, a dzisiaj, po napaści Rosji na Ukrainę, tę powieść czyta się jeszcze inaczej, bo wszystko interpretujemy przez najważniejsze wydarzenia, jakie teraz mają miejsce za naszą wschodnia granicą – mówił.
Adaptacją zajął się Michał Kmiecik.
Na premierze pojawił się sam Jacek Dehnel, który po spektaklu przyznał, że to był udany wieczór.
– To jest normalne, że adaptacja to jest osobne dzieło, więc nie przychodziłem tutaj z poczuciem, że zobaczę swoją powieść wystawioną jeden do jeden, wszystkie wątki. To jest oczywiście święte prawo teatru, i adaptacji. Natomiast ten rezultat bardzo mi się podoba. Podoba mi się ta myśl metaforyczna, która za tym stoi, że polskie społeczeństwo to jest zombie już od samego początku. To nasze skażenie śmiercią jest takie głębokie. Ale jest to szalone, jest to wizualnie niesłychanie pomysłowe, idące zgodnie z duchem książki, ale przekroczone na różnych poziomach. Ja jestem z tego dzieła bardzo zadowolony – zaznaczył.
„Jacek trafił w bardzo dobre ręce”
Pod wrażeniem przedstawienia była także Marta Miłoszewska – reżyserka, specjalizująca się w adaptowaniu literatury, wykładowczyni akademicka, działaczka społeczna. Powiedziała, że jest fanką prozy Jacka Dehnela, jak i samego Jacka Dehnela.
– Znamy się i lubimy od dawna, śledzę to, co robi. Uważam, że jest jednym z tych pisarzy, którzy się fantastycznie, z książki na książkę, rozwijają. Moim wielkim marzeniem, jako reżyserki, było zaadaptowanie jego „Saturna”, mam nadzieję, że ktoś to zrobi. Mnie się nie udało, ale może jeszcze do tego wrócę. I miałam nadzieję, że ktoś zrobi adaptację „Ale z naszymi umarłymi”.
Mam poczucie, że Jacek trafił w bardzo dobre ręce Marcina Libera – reżysera i Michała Kmiecika – autora adaptacji, ponieważ to, co zobaczyłam, było błyskotliwe, było o Polsce, było zabawne i było niezwykle współczesne. W moim odczuciu ta adaptacja i inscenizacja bardzo się udały – oceniła.
Jeden z młodych widzów chwalił sposób pokazania na scenie aktualnych problemów.
– Jeżeli chodzi o formę wizualną – była bardzo ciekawa, podobało mi się i cieszę się, że teatr nadal jest tym papierkiem lakmusowym, obrazującym rzeczywistość, w której żyjemy i żyliśmy przez ostatnie dwa lata pandemii. Cieszę się, że tak się dzieje w teatrze w Kielcach, które są małym miastem, o dość konserwatywnych poglądach. Na pewno było to odważne przedsięwzięcie – zauważył.
Niesamowite tempo
Grzegorz Strzelczyk – prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Teatru im. Stefana Żeromskiego komplementował kieleckich aktorów, a tym razem wystąpił cały zespół, czyli 18 osób.
– Tempo niesamowite, aktorska gra znakomita. Ja wiem, że to są świetni aktorzy, ale dzisiaj to był jeden wielki show, na najwyższym poziomie – mówił.
Bartłomiej Cabaj, który w spektaklu zagrał jedną z głównych ról, przyznał, że spektakl był wymagający.
– To jest taka machina, że jak już się do niej wejdzie, to nie da się inaczej. Jak już się odpali wrotki, to się na nich jedzie – żartował.
Chwalił, podobnie jak inni aktorzy, pracę z reżyserem, Marcinem Liberem.
– Wspaniale nam się pracowało z całą grupą realizatorską. Wydaje mi się, że Marcin przyjechał perfekcyjnie przygotowany, albo ma taką umiejętność zmiany swoich planów na bieżąco. Praca była niezwykle komfortowa, niezwykle ludzka, z jaką ogromną tolerancją, akceptacją, z ogromnym przyzwoleniem na błędy. Od początku czuło się takie zaufanie do tego człowieka i do realizatorów, bo myśmy mu od początku zaufali, a on nam – dodał.
Spektakl jest dla widzów od 18. roku życia.
Najbliższa okazja, by zobaczyć „Ale z naszymi umarłymi” w niedzielę (3 kwietnia), o godzinie 19.00. Kolejne pokazy zaplanowano na: 5, 7, 8, 9 i 10 kwietnia.