Kilkadziesiąt czarno-białych portretów znanych mężczyzn można zobaczyć na nowej wystawie w Galerii u Strasza w Wojewódzkim Domu Kultury w Kielcach. Seria prezentowanych zdjęć nosi tytuł „Męskie rozmowy”, a ich autorem jest warszawski fotografik, Zbigniew Furman.
Dorota Klusek: Co kryje się pod tytułem „Męskie rozmowy”?
Zbigniew Furman: – Ja najbardziej cenię sobie spotkanie z bohaterami moich zdjęć, i to jest właśnie pretekst do fantastycznych, wielogodzinnych czasami rozmów. A zdjęcia są niejako dodatkiem do nich. Ale tytuł wymyśliła Joasia Kinowska – wspaniała animatorka między innymi fotografii. Ona też napisała parę słów o wystawie i o mnie, także jej się należą prawa autorskie do tytułu wystawy.
Kiedy pojawia się pomysł, jak to zdjęcie ma wyglądać, jak będzie wyglądał portret tej konkretnej osoby. Na przykład jest fotografia prof. Henryka Kuźniaka, kompozytora muzyki filmowej, znanego chyba najbardziej z muzyki do filmu „Vabank”, a sportretowany został z trąbką.
– Mam taki sposób pracy, że ja wymyślam zdjęcie, zanim ktoś do mnie przyjdzie. Właściwie w 90 proc. te pomysły później realizuje, a 10 proc. to pewne zaskoczenia. Jeśli chodzi o prof. Kuźniaka, on przyszedł z trąbką.
Przyniósł ją bo sam chciał, czy pan mu to zasugerował?
– Przyszedł, bo chciał. Ja miałem inny pomysł. Ponieważ pan profesor nie gra na trąbce, jest kompozytorem, więc nie chciałem sugerować, że gra. Przy okazji umieściłem pewne rekwizyty filmowe: reflektory, statywy, i ta trąbka jak gdyby gra w kierunku profesora.
Kiedy mówimy o portrecie to od razu nasuwa nam się myśl, że widzimy całą twarz. Na zdjęciu prymasa Józefa Glempa jest ona, jak i cała sylwetka, rozmyta. Mimo to, wiemy, kto jest pokazany.
– Wyszedłem z założenia, że w ówczesnych czasach absolutnie wszyscy wiedzieli, jak wygląda prymas Glemp, stąd pozwoliłem sobie na taką formę. Nie znam drugiego takiego zdjęcia, nikt nie przedstawiał duchownego wyłącznie przez jego pierścień. Wiedziałem, że tak to chciałem zrobić. Wyjątkowo kilka zdjęć, które są na wystawie, nie powstały u mnie w studiu. Między innymi właśnie zdjęcie prymasa.
Jak już osoba, którą zamierza pan sportretować, przychodzi do pracowni to wtedy jest ten czas na rozmowę?
– Tak, gadamy, gadamy, gadamy i w pewnym momencie mówię: to może teraz zrobimy parę ujęć. Ponieważ praca kręci się wokół pomysłu, który ja już mam, więc samo fotografowanie nie trwa zbyt długo. Nawet w dobie fotografii cyfrowej, kiedy ludzie robią ogromne ilości zdjęć, ja robię ich bardzo mało.
Pomysł tej wystawy zrodził się 20 lat temu. Fotografowałem portrety aparatem, który wśród fotografów był uważany za taki, którym nie powinno się robić porterów. Ponieważ ja mam dość rogatą naturę i ktoś mówi, że czegoś nie można, to ja będę to robił.
Zaczynałem jako fotograf w nieistniejącej już gazecie, w „Życiu Warszawy”, i tam dostałem pierwszy aparat zawodowy, służbowy. To był rolleiflex dwuobiektywowy. W tamtych czasach był on uważany za aparat, który fantastycznie służył fotoreporterom, ale nie nadawał się do portretów. I ten też aparat miał kadr obiektywu kwadratowy. Poza tym wówczas w „Życiu Warszawy” obowiązywała wyłącznie fotografia czarno-biała. Więc ja też taką robiłem, na negatywie Kodak Tri-x – kultowym w tamtych czasach. Stąd się wzięła ta kwadratowa forma moich czarno-białych portretów.
Teraz fotografuję aparatem cyfrowym, ale żeby nie rozbijać jedności, nadal wszystkie te portrety są kwadratowe i czarno-białe.
Pana zdjęcia są formą opowieści o osobie, którą pan portretuje. Na tych kadrach pojawiają się elementy, które mówią coś bohaterach. Stworzenie tej narracji to chyba dodatkowa trudność.
– Nie, to jest wyzwanie twórcze. Ja zawsze powtarzam, że nie staram się pokazać tych ludzi takimi, jacy są. Ja staram się pokazać tych ludzi tak, jakie ja mam o nich wyobrażenie. To jest dla mnie najciekawsze. Bywa różnie. Czasami, co nie jest częste, ale zdarza się, ludzie oglądający nie zgadzają się z moim wyobrażeniem. Zdarzyło się nawet 2-3 razy, że bohater mojego zdjęcia nie identyfikował się z moim wyobrażeniem jego osoby, ale nikt mi nie zabronił pokazywać swojego zdjęcia.
A dlaczego portretuje pan tylko mężczyzn?
– Dlaczego? Bo mam ogromną słabość do pań. To oczywiście żart. Przez wiele lat zajmowałem się fotografią mody, fotografuję do dzisiaj kobiety, natomiast kiedyś było takie powiedzenie: co jest smutniejsze od jednego faceta na zdjęciu? No dwóch facetów. A co jest potwornie smutne? Męska orkiestra symfoniczna. Ja sobie nie przypominam, żeby ktoś odważył się pokazać wyłącznie mężczyzn na fotografii. Fotografuję dziewczyny, ale one mają tyle atrybutów, żeby mnie oszukać: makijaż, fryzura, spojrzenie. To cały czas jest walka płci. A tu jest mężczyzna, nie muszę schlebiać urody, aczkolwiek każdy woli być piękny i bogaty. Mimo to mężczyźni się mniej wrażliwi na niedoskonałości swojej urody.
Cykl „Męskich rozmów” jest zamknięty, czy nowe zdjęcia powstają?
– Poniekąd jest zamknięty. Natomiast 18 marca 2019 roku, kiedy miał miejsce pierwszy wernisaż tej wystawy w starej galerii Związku Polskich Artystów Fotografików w Warszawie, wtedy trochę dla żartu powiedziałem, że od dzisiaj kończę z fotografowaniem cywili. Będę fotografował wyłącznie fotografów. I rzeczywiście teraz „realizuję taki projekt”, jak to się teraz modnie mówi, czyli fotografuję fotografów do celów wystawienniczo-wydawniczych. Zmieniłem zupełnie sposób fotografowania: są to barwne zdjęcia, nieostre, poruszone, nałożone…, troszeczkę wariactwa.
Zbigniew Furman
Urodził się w 1950 roku w Krakowie. Pracę fotoreportera zaczynał „Życiu Warszawy” na początku lat siedemdziesiątych XX w. W latach 1979-1981 pracował w tygodniku „Razem”. W stanie wojennym prowadził zakład fotograficzny, a następnie studio fotografii reklamowej. Przez wiele lat uprawiał fotografię modową współpracując z największymi polskimi firmami odzieżowymi oraz pismami poświęconymi modzie. Współpracował od pierwszego numeru dziennika „Życie (z kropką)”, z którego przeszedł do tygodnika „Wprost”, gdzie przez 11 lat kierował działem fotografii. Od 2008 roku pracował przez siedem lat w Muzeum Powstania Warszawskiego. Jego pasją jest fotografia socjologiczna oraz portretowa (głównie atelierowa). Obecnie pracuje nad cyklem portretowym pt. „Męskie rozmowy – fotografowie”. Jest laureatem wielu konkursów fotograficznych, autorem 20 wystaw indywidualnych i współautorem wielu wystaw zbiorowych. Od wielu lat zajmuje się nauczaniem fotografii m.in. w Studium Fotografii ZPAF. Jest jurorem w najbardziej znaczących konkursach fotograficznych, członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików, członkiem stowarzyszenia ZAiKS.