O chorobach, jakie trawiły faraonów, wierze w magiczne działanie jednorożca, zarazach, które nawiedzały Kielce i rewolucji jaką przyniosły „sławojki” – mówili eksperci podczas konferencji pod hasłem: „Między chorobą a epidemią. Problemy zdrowotne na przestrzeni wieków”.
Spotkanie odbyło się w Muzeum Historii Kielc. Towarzyszyło wystawie czasowej „Zaraza. O chorobach i zdrowiu w Kielcach i w regionie”, mówi Grzegorz Maciągowski, dyrektor muzeum.
– Staramy się przy każdej wystawie organizować taki blok edukacyjny, który jest kierowany do społeczności muzealnej, ale też chcemy temat potraktować w sposób popularno-naukowy. Jest to konferencja naukowa, ale wiedza jest podana w sposób popularny i sporo ciekawych rzeczy na temat chorób, w świecie i w Polsce, można się u nas dowiedzieć – dodał.
Faraon chory na ospę
Spotkanie rozpoczęło wystąpienie prof. Beaty Wojciechowskiej, która opowiedziała o „Zarazach i sposobach ich zwalczania do końca XVIII wieku”. Podkreśliła, że towarzyszą one towarzyszą człowiekowi właściwie od samego początku.
– Uważa się, że epidemie i choroby odzwierzęce dotykały ludzkość, odkąd zaczęła prowadzić osiadły tryb życia, czyli w neolicie. Zarazy występowały bardzo często. Mamy opisy, świadectwa zaraz, które występują w starożytności. W starożytnym Egipcie badania skóry mumii faraonów wykazały, że wielu z nich cierpiało na dżumę, odrę lub ospę. Takie opisy występują też w źródłach pisanych – powiedziała.
Profesor przypomniała, że w starożytnej Grecji największą plagą była tak zwana plaga ateńska, występująca w latach 430-426 p.n.e.
– Nie umiano sobie poradzić z tymi zarazami, nie znano skutecznych środków leczenia. Ale właściwie można powiedzieć, że od samego początku w starożytnej Grecji, później w starożytnym Rzymie, izolowano chorych, dość szybko pozbywano się też ciał zakażonych. W ten sposób starano się chronić żywych przez rozprzestrzenianiem się choroby. To było niezwykle ważne – stwierdziła.
Szukano skutecznych lekarstw, ale nie było to łatwe. Jak zauważyła prof. Beata Wojciechowska, w walce z dżumą, która była najbardziej rozpowszechnioną chorobą w średniowieczu, miała pomóc między innymi driakiew, nazywana też teriakiem.
– Był to był środek znany w starożytności, składający się z kilkudziesięciu substancji roślinnych, m.in. opium, wina, sproszkowanych skór żmij lub węży. Raczej działał przeczyszczająco, niż leczniczo, ale wierzono, że działa – tłumaczyła.
Magiczne i praktyczne rozwiązania
Wierzono także w działanie mitycznego zwierzęcia, jakim, był jednorożec.
– Skóra, sproszkowany róg jednorożca bądź łzy jednorożca, miały być antidotum na wszystkie choroby, na wszelkie dolegliwości, również w czasie zarazy. O jednorożcu pisała nawet w swoich dziełach benedyktynka Hildegarda z Bingen – wskazywała prof. Beata Wojciechowska. Dodała, że podejmowano też działania o charakterze religijnym, czyli były różnego rodzaju modlitwy, jak litanie do św. Rocha i św. Sebastiana, którzy byli patronami od zaraz, stawiano krzyż karawaka, który upowszechniał się od XIII wieku.
Badaczka zauważyła, że już wówczas podejmowano działania, które miały chronić przed rozprzestrzenianiem się zaraz.
– Np. izolowanie chorych, odgradzanie miejsc, w których przebywali zakażeni, palenie odzieży, w której chodzili, kwarantanna. Zakazywano w czasie epidemii targów i jarmarków, nie wpuszczono obcych do miasta, starano się nie wylewać nieczystości na ulice miasta, radzono, by pozbywać się wałęsających się zwierząt, bo uważano że też roznoszą choroby – wymieniała.
Z zarazami mierzyli się także mieszkańcy Kielc. Ten wątek znalazł rozwinięcie w referacie prof. Marty Pawliny-Meduckiej. Przyznała, że najbardziej obawiano się dżumy, która tu nie wystąpiła, natomiast nieustannie pojawiały się cholera czy tyfus. Głównym powodem był brak higieny.
– Jak nie było czystej wody, jak studnie były reglamentowane, bo właściciele studni je zamykali, jak nie było ścieków odpowiednio odprowadzanych, to bez przerwy były jakieś choroby. Niewiele wiemy, jeśli chodzi o annały, z tego powodu, że jest słaba dokumentacja, a ta w miarę rzetelna pojawia się od lat 70. XIX wieku. Natomiast było wiadomo, że każda zaraza stanowi ogromne zagrożenie, bo nie było szczepionek, nie było warunków elementarnych, jak czysta woda, nie było świadomości higienicznej, więc właściwie było wszystko, aby choroby się rozpowszechniały – zaznaczyła.
„Sławojki” to nie tylko powód do śmiechu
Wśród poruszonych tematów znalazła się kwestia związana z położnictwem w drugiej połowie XVIII i w XIX wieku. Warunki higieniczne i fatalny stan opieki nad ciężarnymi powodowały dużą śmiertelność zarówno matek, jak i noworodków. Omówiono także zagadnienie „Roślin księżycowych w ludowych praktykach leczniczych”.
Marcin Kolasa z Muzeum Historii Kielc, który wspólnie z dr Barbarą Kasprzyk-Dulewicz moderował spotkanie, zwrócił uwagę także na referat dr. Jerzego Krzewickiego, na temat gen. Felicjana Sławoja Składkowskiego
– Postaci związanej z Kielcami, lekarza, generała, późniejszego premiera rządu, ministra spraw wewnętrznych, gen. Felicjana Sławoja Składkowskiego, który w takiej ogólnej pamięci zapisał się jako twórca tych sławnych sławojek, czyli wychodków, którymi w latach 20. i 30. XX wieku obstawiono polską prowincję. Było to, w takiej powszechnej opinii, zwłaszcza powojennej, oceniane w sposób pejoratywny. Natomiast faktem jest, że to był niesamowity postęp i ten nacisk na zachowanie higieny spowodował de facto zachowanie wielu istnień ludzkich – podkreślił.
Po zakończeniu konferencji, nagranie z prezentowanych wystąpień zostanie udostępnione w mediach elektronicznych Muzeum Historii Kielc. Natomiast wystawa „Zaraza. O chorobach i zdrowiu w Kielcach i w regionie” będzie prezentowana do 31 lipca.