Blokujące miejsca postojowe wraki samochodów znikają z kieleckich ulic.
Od początku roku strażnicy miejscy otrzymali 66 zgłoszeń o porzuconych pojazdach, 51 z nich zostało usuniętych przez funkcjonariuszy, albo właścicieli. Sześć zniszczonych samochodów znajdowało się na terenach prywatnych, w związku z tym funkcjonariusze nie mogli się nimi zająć.
Kwestia pozostałych wraków jest wyjaśniana przez przedstawicieli miasta i strażników. Funkcjonariusze ustalają, czy auto rzeczywiście zostało porzucone, czy też np. jego właściciel wyjechał za granicę i po powrocie zajmie się jego naprawą. Bogusław Kmieć ze Straży Miejskiej w Kielcach informuje, że po otrzymaniu zgłoszenia o pozostawionym pojeździe, na miejsce jedzie patrol, który ocenia czy samochód można uznać za wrak.
– Tak jest m.in. w przypadku gdy nie ma tablic rejestracyjnych, ma uszkodzone nadwozie, nie ma kół lub powietrza w nich – wyjaśnia.
Jeżeli uda się ustalić właściciela, wówczas strażnicy namawiają go, aby pojazd naprawił lub sam go usunął. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku, gdy nie da się ustalić posiadacza.
– Wtedy występujemy do właściciela terenu z wnioskiem o usunięcie pojazdu. Często zdarza się, że prosi nas o pomoc i dopiero na tej podstawie odholowujemy auto – dodaje.
Taka czynność odbywa się na koszt właściciela. Ponadto, należy liczyć się z karą grzywny do 500 zł. Wrak jest zabierany na lawecie na parking policyjny, gdzie zostaje oddany w depozyt. Jeśli po kilku miesiącach nikt nie zgłosi się po samochód, przechodzi on na własność urzędu miasta. Wówczas podejmowana jest decyzja, czy zostanie zlicytowany, czy zezłomowany.